Włosi są w trakcie ambitnego projektu przebudowy kadry tak, aby opierała się na rodzimych zawodnikach, a nie na naturalizowanej armii zaciężnej, ale mimo tego wciąż są wyżej od nas w rankingu IIHF (18. pozycja, Polska 22.). Mają hokeistów grających w silniejszych klubach niż nasze i w pierwszej tercji było to widać. Nasza drużyna zaczęła agresywnie, na bardzo wysokich obrotach, ale to Włosi lepiej organizowali swoje akcje i szybciej zaczęli dochodzić do sytuacji strzeleckich. Przemek Odrobny bronił kolejne uderzenia, a miał sporo pracy, bo dwukrotnie musieliśmy bronić się w osłabieniu. W 11. minucie dopisało nam szczęście, gdy Joachim Ramoser zmieniając lot krążka trafił w słupek. Półtorej minuty później Ramoser wpakował już krążek do bramki. Włosi szybko przeszli z obrony do ataku i bezlitośnie wykorzystali błąd naszej czwartej formacji w kryciu. Szybkość była atutem Włochów i "Biało-czerwoni" nie potrafili zniwelować różnicy w tym elemencie dokładnym rozegraniem krążka w środkowej strefie. Bardzo bliski podwyższenia na 2-0 był Raphael Andergassen, ale nie trafił do odsłoniętej bramki. Włosi cieszyli się z drugiego gola 28 sekund przed końcem pierwszej tercji, jednak sędzia po analizie wideo orzekł, że bramki nie było. W pierwszej części najwięcej problemów włoskiemu bramkarzowi sprawił nasz trzeci atak Wronka-Dziubiński-Bepierszcz, ale grający na co dzień w fińskiej ekstraklasie Andreas Bernard bronił bardzo pewnie. Polscy kibice liczyli na lepszy początek drugiej tercji, ale punktem zwrotnym okazał się pierwszy okres gry w przewadze. Paweł Dronia wstrzelił krążek z niebieskiej, a Tomasz Malasiński strącił go w taki sposób, że odbił się od lodu i wpadł do bramki nad parkanem zaskoczonego Bernarda. Duży udział w golu miał też Marcin Kolusz, który zasłaniał bramkarza i utrudnił mu interwencję. Po chwili znów atakowaliśmy pięciu na czterech i ostrzał włoskiej bramki trwał w najlepsze. Z uderzenia wybiła nas kolejna niepotrzebna kara. W 37. minucie Włosi zaliczyli przechwyt w swojej tercji, skontrowali i znów wykorzystali złe krycie naszej drużyny. Bartłomiej Bychawski był za daleko od Luki Frigo i nie zdążył zablokować strzału, nie pomógł tym razem też Odrobny, który przepuścił krążek między parkanami. Mimo łatwo straconego gola na 1-2, druga tercja była już lepsza w wykonaniu "Biało-czerwonych". Gdy w lutym pokonaliśmy Węgrów w Budapeszcie w boju o awans do decydującej rundy eliminacji olimpijskich, również rozkręcaliśmy się z tercji na tercję. Nasz zespół rozpoczynał więc trzecią część meczu z Włochami z nadzieją, że tym razem będzie podobnie. Ekipa trenera Jacka Płachty starała się narzucić swoje warunki i gra dłużej toczyła się w tercji Włochów, ale rozbijali akcje Polaków nie pozwalając na wypracowanie pozycji strzeleckich. Wrzawa podniosła się, gdy wyjeżdżający z ławki kar Mateusz Bepierszcz pędził do wystrzelonego krążka, ale Andreas Bernard daleko wyjechał z bramki i uprzedził naszego napastnika. Bliski wyrównania w 53. minucie był Aron Chmielewski, jednak nie trafił czysto w krążek po podaniu Dziubińskiego. Im bliżej końca, tym więcej strzałów na bramkę Bernarda, ale większość z nich blokowali jego koledzy. Gdy trener Płachta wycofał bramkarza i atakowaliśmy w sześciu, w tercji rywali przedarł się Mikołaj Łopuski, ale spudłował. Włosi wyprowadzili kontrę i Thomas Larkin strzałem do pustej bramki przypieczętował ich zasłużone zwycięstwo. Powiedzieli po meczu: Stefan Mair (trener Włochów) - Jesteśmy szczęśliwi, bo udało nam się wygrać bardzo ciężki mecz. Po raz drugi z rzędu na otwarcie MŚ gramy z Polską i po raz drugi było bardzo ciężko. Jestem zadowolony z zespołu. Zaważyła nasza dobra gra, zwłaszcza w pierwszej tercji. W drugiej za dużo było nerwowości i kar. W trzeciej tercji mój młody zespół za bardzo się cofnął, chciał bronić zaledwie jednobramkowe prowadzenie, a to było błędem. Nasz bramkarz bardzo nam pomógł, bo Polska potwierdziła, że jest świetnym zespołem. Analizowaliśmy jej grę na podstawie meczu prekwalifikacji olimpijskiej z Węgrami, gdy zagrała znakomicie. Potwierdziła swą klasę dzisiaj, ale najważniejsze, że wygraliśmy. Przy doborze składu patrzyliśmy nie tylko na umiejętności, ale też na charakter. Jacek Płachta (trener Polski) - To był nasz najsłabszy mecz od dwóch lat. W ogóle nie jeździliśmy, popełniliśmy pięć kar w tercji ataku. Z tak mocnym rywalem, dysponującym tak mocnymi graczami jakich mają Włosi tak się nie da grać. - Przy wyniku 1-1 mieliśmy okres dobrej gry, ale to nie wystarczyło. Nie podjąłem jeszcze decyzji, czy już jutro i do której formacji wstawię obrońcę Adama Borzęckiego. Adam dołączył do nas dzisiaj. --- W pierwszym sobotnim spotkaniu główny faworyt - Słowenia rozbił Japonię 7-1. Wieczorem Austriacy wygrali 3-2 po karnych z Koreą Południową. Mirosław Ząbkiewicz, Katowice Polska - Włochy 1-3 (0-1, 1-1, 0-1) Bramki: 0-1 Joachim Ramoser (Markus Gander; 12.25), 1-1 Tomasz Malasiński (Paweł Dronia, Krzysztof Zapała; 30.13 w przewadze), 1-2 Luca Frigo (Diego Kostner, Simon Kostner; 36.19), 1-3 Thomas Larkin (59.58 do pustej bramki). Strzały: 33-26 (13-7, 13-10, 7-9). Polska: Przemysław Odrobny - Bartłomiej Bychawski, Paweł Dronia; Tomasz Malasiński, Krzysztof Zapała, Marcin Kolusz - Mateusz Bryk, Bartłomiej Pociecha; Mikołaj Łopuski, Grzegorz Pasiut, Aron Chmielewski - Patryk Wajda, Michał Kotlorz; Mateusz Bepierszcz, Krystian Dziubiński, Patryk Wronka - Maciej Kruczek; Adam Bagiński, Maciej Urbanowicz, Radosław Galant. Włochy: Andreas Bernard - Sean McMonagle, Alexander Egger; Marco Insam, Anton Bernard, Luca Frigo - Alex Trivellato, Thomas Larkin; Giulio Scandella, Raphael Andergassen, Daniel Tudin - Armin Hofer, Armin Hefler; Markus Gander, Tommaso Traversa, Joachim Ramoser - Michael Angelo Zanatta, Stefano Marchetti; Jose Antonio Magnabosco Aguirre, Diego Kostner, Simon Kostner.