Trener Jacek Płachta uznał, że trzeba wstrząsnąć zespołem i poszedł na całość. Wobec rewolucji w każdej formacji, zmiana bramkarza (Rafał Radziszewski zmienił Przemysława Odrobnego) jest najmniejszym zaskoczeniem. Rywali wzmocnił Robert Sabolič, który dołączył do kadry narodowej po tym, jak jego Sparta Praga przegrała walkę o mistrzostwo Czech z Libercem. Słoweńcy rozpoczęli z dużym respektem, a nasz zespół szybko i zdecydowanie. Właśnie taką drużynę chcemy oglądać, jak podczas pierwszej zmiany, gdy Słoweńcy przez prawie minutę musieli bronić się we własnej tercji. W 4. minucie Paweł Dronia huknął z niebieskiej, a Tomasz Malasiński zmienił lot krążka. 1-0! Rywale szybko odrobili straty, wykorzystując już pierwszy okres gry w przewadze. Żiga Jeglić zamienił na gola znakomite podanie Roberta Sabolicia. Już po chwili nasi hokeiści znów bronili się w osłabieniu, ale tym razem skutecznie. Atakowali rywali już w okolicach ich kół bulikowych i, w przeciwieństwie do dwóch pierwszych meczów, nie bali się wymieniać podań w tercji Słoweńców. "Biało-czerwoni" walczyli z werwą, a z jaką niesamowitą ambicją, pokazał Patryk Wajda rzucając się na lód, aby zablokować strzał. Nasz doświadczony obrońca przypłacił interwencję groźnie wyglądającym urazem, bo krążek trafił go w szczękę. Wyglądało koszmarnie. Trzeba być prawdziwym twardzielem, żeby po takim ciosie o własnych siłach zejść z lodu. Nasz zespół grał o dwie klasy lepiej niż w poprzednich spotkaniach, jednak schodząc na przerwę chłopaki musieli liczyć się z tym, że dostaną burę za cztery nieodpowiedzialnie łapane kary. Najbardziej irytująca była ostatnia, za sześciu zawodników na lodzie... Trudno wygrać tercję ze Słowenią, gdy aż przez osiem minut broni się w osłabieniu. Na szczęście mogliśmy liczyć na dobrze broniącego "Radzika". Na najwyższą notę zapracował powstrzymując Jeglicia w sytuacji 1 na 1 w 14. minucie. - Jest dobrze. W przeciwieństwie do poprzednich meczów, zaatakowali wyżej, nie zostawiali rywalom miejsca, nie pozwalali się im rozjechać i od razu są efekty. Przestańmy łapać kary, a będzie dobrze - ocenił w przerwie Andrzej Tkacz, nasz były znakomity bramkarz, który w 1976 roku zatrzymał ZSRR. Tymczasem już w 22. sekundzie drugiej tercji kolejną karę dostał Adam Borzęcki. Obroniliśmy się, a gdy na ławce kar siadł Jurij Repe, szarpnął Patryk Wronka, a odbity przez bramkarza krążek niemal z zerowego kąta dobił Mikołaj Łopuski! 2-1! Orły grały jak w transie. Trybuny Spodka wreszcie ożyły i fani odśpiewali nawet Mazurka Dąbrowskiego. Trudno ocenić, czy nasi hokeiści słyszeli, bo wyglądali jak w szale bitewnym. Nie było straconych krążków, Słoweńcy mieli coraz większe problemy z wracaniem pod swoją bramkę po dynamicznych akcjach Orłów. W 28. minucie nie nadążyli za Wronką, a ten wyłożył krążek Malasińskiemu, któremu pozostało tylko trafić do pustej bramki. 3-1! Rozgrywający setny mecz w kadrze Tomasz Malasiński był nie do zatrzymania. Dwie minuty przed końcem był dokładnie tam, gdzie powinien i po ładnej akcji całej piątki, dobił krążek do odsłoniętej bramki po strzale Bartłomieja Pociechy. 4-1! Kibice pożegnali schodzących na drugą przerwę Polaków owacją na stojąco. - Wiedzieliśmy, że dwa pierwsze mecze zagraliśmy bardzo słabo i że stać nas na dużo lepszą grę - przyznał w przerwie jeden z głównych bohaterów Patryk Wronka. Przed trzecią tercją trener Słoweńców Nik Zupancić zmienił bramkarza (Gasper Krosejl zastąpił Roberta Kristana). Rywale starali się zamknąć nas w tercji, jednak Radziszewski bardzo dobrze bronił, w dodatku mógł liczyć na kolegów. Słoweńcy celowali pod poprzeczkę i dwie "bomby" w odstępie kilkunastu sekund przyjęli na ciało Mateusz Bryk i Maciej Urbanowicz. Ciężko było w osłabieniach (nie zawsze na wysokości zadania stawali sędziowie, bo ani Urbanowicz w I tercji, ani Zapała w III nie faulowali, z kolei sędziowie długo nie mogli doliczyć się sześciu na lodzie po lotnych zmianach Słoweńców). Na szczęście "Radzik" był czujny. Fantastycznie obronił strzał Alesza Kranjca w 49. minucie. I to właśnie ten hokeista został wybrany najlepszym zawodnikiem wśród Słoweńców. W ekipie "Biało-czerwonych" ten tytuł przypadł Malasińskiemu. We wcześniejszych wtorkowych spotkaniach Koreańczycy pokonali Japonię 3-0, a Austriacy wygrali z Włochami 4-2. Mirosław Ząbkiewicz, Katowice Polska - Słowenia 4-1 (1-1, 3-0, 0-0) Bramki: 1-0 Tomasz Malasiński (3.55), 1-1 Żiga Jeglić (Robert Sabolič, Sabahudin Kovacević; 6.50 w przewadze), 2-1 Mikołaj Łopuski (Patryk Wronka, Marcin Kolusz; 23.48 w przewadze), 3-1 Tomasz Malasiński (Patryk Wronka, Mateusz Bryk; 27.39), 4-1 Tomasz Malasiński (Bartłomiej Pociecha, Krzysztof Zapała; 38.09). Polska: Rafał Radziszewski - Bartłomiej Bychawski, Adam Borzęcki; Tomasz Malasiński, Krzysztof Zapała, Patryk Wronka - Maciej Kruczek, Paweł Dronia; Mikołaj Łopuski, Grzegorz Pasiut, Aron Chmielewski - Patryk Wajda, Mateusz Bryk; Maciej Urbanowicz, Krystian Dziubiński, Marcin Kolusz - Michał Kotlorz, Bartłomiej Pociecha; Adam Bagiński, Mateusz Bepierszcz, Radosław Galant. Słowenia: Robert Kristan (40.01 Gasper Krosejl) - Sabahudin Kovacević, Alesz Kranjc; Żiga Jeglić, Robert Sabolič, Rok Tičar - Jurij Repe, Blaż Gregorč; Miha Verlič, Żiga Pancze, Jan Urbas - Klemen Pretnar, Luka Vidmar; Anże Kuralt, Alesz Musić, Ken Ograjensek - Jakob Milovanović; Żiga Pesut, Gregor Koblar, Anże Ropret, Andrej Hebar. Tabela: 1. Austria 3 8 10-5 2. Korea Płd. 3 7 9-4 3. Słowenia 3 6 11-6 4. Włochy 3 3 6-8 5. Polska 3 3 6-8 6. Japonia 3 0 2-13