Edyta Bieńczak: Jakie nastroje panują w drużynie przed tym decydującym meczem z Ukrainą? Jest stres?Marcin Kolusz: Nie, stresu nie ma. Jesteśmy bardzo skoncentrowani, świadomi swoich mocnych stron, dobrego przygotowania fizycznego. Jest raczej tak, że już nie możemy się doczekać.To na pewno nie będzie łatwe spotkanie. Ukraińcy mają doświadczonych graczy, kilku zawodników z NHL i KHL. Doskonale spisywali się do tej pory w turnieju - Estonię rozgromili 10-0, Hiszpanię 7-0. Te wyniki robią wrażenie.- Na pewno robią wrażenie, ale my - tak mi się wydaje - będziemy startować z lepszej pozycji, bo to oni są faworytami, oni muszą coś udowodnić. My możemy po prostu ich zaskoczyć i sprawić miłą niespodziankę kibicom.Wy też zresztą spisywaliście się do tej pory świetnie. 8-0 z Estonią, 5-0 z Hiszpanią. Po tych meczach w zespole było świętowanie czy raczej poczucie: Zrobiliśmy swoje, tych meczów nie można było nie wygrać?- Żadnego świętowania nie było, raczej studzenie emocji. Dla nas to była formalność, zadanie, które trzeba było wykonać.Sobota, to był dzień przerwy w meczach. Jak wyglądał wasz plan zajęć, treningi?- Przede wszystkim trzeba było dobrze się wyspać. Po śniadaniu spacer, później trening. Po południu - regeneracja. Trening raczej z uśmiechem, dużo zabawy na lodzie.Turniej jest rozgrywany w Kijowie. Nie obawiacie się trochę tego, że Ukraińcy będą mieć po swojej stronie całe trybuny, że będą mieć "dodatkowego gracza"?- Tego się nie obawiamy. My w Krynicy też mieliśmy pełne trybuny i to nie pomogło (w decydującym o awansie meczu na kwietniowych MŚ Dywizji IB w Krynicy Polacy przegrali z Koreą Południową 2-3).Trener Igor Zacharkin kładzie duży nacisk na nastawienie psychiczne. Przed turniejem powtarzał, że musicie wierzyć w to, że jesteście w stanie wygrać z najlepszymi.- Dokładnie. Mówi dużo o mentalności, powtarza, że musimy znać swoją wartość. Wierzymy w to, że wygramy z Ukrainą. Każdy z nas wie, że jest dobrze przygotowany, musi to tylko pokazać na lodzie.