Hokejowa reprezentacja Polski bierze udział w najstarszym - obok szwajcarskiego Pucharu Spenglera - 66. Turnieju o Tatrzański Puchar w Popradzie. Po pokonaniu Popradu Orły są współliderem tabeli, dzisiaj o godz. 15 zmierzą się z wicemistrzem Słowacji - HC Koszyce. Leszek Laszkiewicz ma już 35 lat, ale wciąż jest najlepszym napastnikiem w Polsce. To zasługa jego talentu, charakteru i profesjonalnego trybu życia. "Proszę, tak wyglądam po ostatnim obozie treningowym" - pokazał nam "Laszka" spodnie, które po kilku tygodniach ćwiczeń pod okiem selekcjonera Igora Zacharkina okazały się być za luźne w pasie. INTERIA.PL: Ktoś kto nie widział meczu Poprad - Polska i ocenia tylko po wyniku, może sądzić, że to był spacerek, tymczasem .... Leszek Laszkiewicz: ... na pewno nim nie był. Tym bardziej, że to było dopiero pierwsze spotkanie naszej reprezentacji w tym składzie. Sami byliśmy ciekawi tego, na jakim poziomie jesteśmy, bo każdy trenował w swoim klubie, a dopiero później wspólnie na kadrze. Byliśmy bardzo zmotywowani przed meczem, chcieliśmy wygrać z Popradem, udało się i cieszymy się z tego. Obronę mamy kompletnie nową, pojawiła się w niej młodzież, jak np. wychowanek Legii Warszawa Mateusz Bepierszcz. Jak oceniasz młodą krew? - Chłopcy się starali, ale mamy taki problem, że z turnieju na turniej mamy inną obronę, a dobrze by było przejeżdżać na reprezentację i mieć zawsze to samo zestawienie, zgrywać je. Dobrze chociaż, że te roszady dzieją się teraz. Przed nami cały sezon na to, aby się zgrać i na mistrzostwa świata wystawić kompletne, zgrane "piątki". Co było kluczem do zwycięstwa, oprócz twoich dwóch ważnych goli? - Na pewno dyscyplina taktyczna, bo graliśmy odpowiedzialnie z tyłu. Staraliśmy się być bardzo blisko siebie, zwłaszcza z tyłu. W Popradzie jest lodowisko mniejsze, przeciwnik jest bliżej, przez co każdy nasz błąd mógł być wykorzystany. Poprad bardzo jeździł na łyżwach, ci młodzi chłopcy narzucali naprawdę wysokie tempo. Byliśmy świadomi, że tylko grając "kompaktnie" - jak to nazywa nasz trener, możemy odnieść sukces. Dla osób, które nie widziały tego meczu, mógłbyś porównać, czy w Polsce można znaleźć takiego przeciwnika, jak Poprad? - Takie mecze, jak ten z Popradem, w Polsce można zobaczyć dopiero w play-offach, bo one wzbudzają w nas dodatkową adrenalinę. Wtedy się gra o wszystko i takie tempo jest w play-offach. Dla nas im więcej takich spotkań, tym lepiej, możemy na tym tylko zyskać. Po tym zwycięstwie urośliście do roli jednego z faworytów turnieju, po tym jak Koszyce przegrały z Grazem. W piątek o godz. 15 gracie z Koszycami i jesteście w o tyle gorszej sytuacji, niż rywal, że macie mniej czasu na regenerację. - Nie widziałem spotkania Grazu z Koszycami, ale wiem, że to drużyny porównywalne, dla każdej z nich jest to pierwszy etap przygotowań i każdy się zgrywa. Dlatego trudno oczekiwać gry na najwyższej formie, obecny etap to materiał do analiz dla trenerów. W wakacje wolisz grać zwykłe sparingi, czy takie turnieje, jak ten w Popradzie, który się doczekał już 66. edycji? - Zdecydowanie wolę występować na takich turniejach! Drużyny występujące tu są na wysokim poziomie i łatwiej o wysoką mobilizację. Zwykły sparing nie wywołuje takich emocji, nie wkłada się weń tylu sił, bardziej się człowiek koncentruje na znalezieniu wspólnego języka z chłopakami z formacji niż na walce. Na Tatrzańskim Pucharze każdy chce się pokazać z jak najlepszej strony, zwłaszcza młodzi chłopcy, których nie brakuje w naszym składzie, oni chcą się dobrze zaprezentować przed trenerem. Specjalnie na turniej do Popradu przyjechał trener-koordynator naszej reprezentacji, były znakomity hokeista Wiaczesław Bykow. Rozmawialiście już nim? - Przed meczem nie było ku temu okazji, ale Sława Bykow uważnie obserwował naszą grę i przekaże nam z pewnością swoje uwagi. Rozmawiał w Popradzie: Michał Białoński