Po dwóch dniach turnieju Polacy mają na koncie dwie wygrane - podopieczni trenera Jacka Płachty po dogrywce pokonali w czwartek Koreę Południową 6:5, natomiast w piątek zwyciężyli 5:1 Ukrainę. - To spotkanie bardzo dobrze się dla nas ułożyło. Ukraińcy zaatakowali co prawda z impetem, ale dzięki taktycznej konsekwencji przytrzymaliśmy ich napór i w 23. minucie prowadziliśmy już 4-0. Na tym poziomie każdy umie jeździć na łyżwach i strzelać, a wygrywa ten, kto jest lepiej zorganizowany - ocenił Dziubiński. Mankamentem "Biało-czerwonych" była z pewnością zbyt duża liczba kar. Zwłaszcza w trzeciej tercji, kiedy gospodarze aż pięć razy grali w osłabieniu. - Mieliśmy zatem okazję przećwiczyć ten element i pozytywne jest to, że straciliśmy wtedy tylko jedną bramkę. Tych kar mogłoby jednak być mniej. Generalnie ten mecz jest dobrym prognostykiem przed ostatnim występem podczas tego turnieju - zaznaczył. W sobotę o godz. 18 Polacy zmierzą się z Kazachstanem, a stawką tego spotkania będzie triumf w turnieju oraz puchar im. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Rywale Polaków także 5-1 pokonali Ukrainę, a ponadto zwyciężyli 4-2 Koreę Południową. - Na pewno czeka nas ciężka przeprawa. W tym zespole grają przecież głównie Rosjanie, którzy posiadają kazachskie paszporty. Kazachowie mają z nami dodatni bilans, ale potrafiliśmy walczyć z nimi jak równy z równym. Tak było chociażby w zeszłym roku w kwietniu w Krakowie podczas mistrzostw świata Dywizji 1A. Przegraliśmy tylko 2-3 i to było ich najniższe zwycięstwo w tej imprezie. Może nie jesteśmy tak dobrzy technicznie jak oni, ale mamy większą wolę walki - zapewnił. W Gdańsku 28-letni hokeista, który został uznany najlepszym zawodnikiem biało-czerwonych w konfrontacji z Ukrainą, uzyskał dotychczas dwie bramki i odnotował trzy asysty. Zawodnik Comarchu Cracovii trafił również do siatki na początku listopada w Budapeszcie w trzech meczach turnieju EIHC. - Zawsze należy się cieszyć, jeśli coś wpada, ale najważniejsze, aby zdobywać bramki w kwietniu podczas mistrzostw świata Dywizji 1A. Jeśli teraz będę skuteczny, a w Kijowie nic nie osiągniemy, to wielkiej satysfakcji mieć nie będę - podsumował Dziubiński.