"Laszka" zaliczył dwa gole i asystę, ciągnąc grę zespołu w kluczowych momentach meczu. Dlatego nie było żadnych wątpliwości kto był najlepszym zawodnikiem na lodzie. - Jak to jest, że ze słabszym rywalem koszmarnie się męczycie, a mocniejszego momentami wręcz tłamsicie? - Wczoraj miałem dwa słupki, nie wykorzystałem sytuacji sam na sam. Gdyby nie to, wygralibyśmy w regulaminowym czasie. Stratę punktu w meczu z Brytyjczykami biorę na siebie, najważniejsze, że dzisiaj byliśmy wreszcie skuteczniejsi. - Karne z Wielką Brytanią były tylko efektem nieskuteczności czy też nogi nie nosiły tak, jak powinny? - Nie. To kwestia tego, że fatalnie pudłowaliśmy, a nie braku sił czy szybkości. Pewnie, że czujemy zmęczenie, ale teraz mamy dzień wolnego i czas na odnowę. Wierzę, że masażyści zadbają, abyśmy odzyskali świeżość. - W meczu z Holendrami długo graliście na trzy piątki i ten manewr bardzo dobrze się sprawdził. - Rzeczywiście. Jeśli grasz na cztery piątki, to gdy przytrafi się przerwa, szybko tracisz rytm gry. Potem wchodzisz i zanim go odnajdziesz, musisz zjechać na zmianę. Poza tym rozgrzane mięśnie szybko zastygają. Lubię długo przebywać na lodzie, dlatego zdecydowanie lepiej gra mi się na trzy formacje. - Teraz przed wami prawdziwy sprawdzian - mecz z Kazachstanem, który oprócz Austrii jest głównym faworytem. - Ostatnio gra nam się z nimi dobrze, dlatego jestem optymistą. Przed rokiem pokonaliśmy ich podczas mistrzostw świata w Chinach, a wcześniejsze mecze były na styku. - Zatrzymanie profesora Janusza Filipiaka miało jakiś wpływ na waszą postawę? - Nie. Mam nadzieję, że ta sprawa szybko się wyjaśni i wszystko będzie dobrze. Rozmawiał w Innsbrucku Mirosław Ząbkiewicz