W 1936 roku zimowe igrzyska olimpijskie odbyły się w w niemieckiej miejscowości Garmisch-Partenkirchen. Uczestniczyła w nich hokejowa reprezentacja Japonii. Z tej okazji odbyły się niezwykłe mecze w Katowicach z reprezentacją Śląska i reprezentacją Polski. Japończycy przywieźli ryż, czajnik i sitka do herbaty W obecnych czasach podróż z Japonii do Niemiec trwałby krótko, wówczas Japończycy zdecydowali się na inne rozwiązanie. "Drużyna Japonji znajduje się w drodze do Polski od paru tygodni, jedzie bowiem przez Syberję i Rosję sowiecką" - donosiła śląska gazeta "7 Groszy". Japończycy w podróż do Polski wyruszyli 1 stycznia z Mukdenu, stolicy Mandżurii. Na dworcu kolejowym w Katowicach pojawili się dosyć zmęczeni wczesnym rankiem 12 stycznia, o godz. 6. Przyjechali na Śląsk z 48-godzinnym opóźnieniem z powodu "olbrzymich zasp śnieżnych jakie w ciągu ostatnich dni zatarasowały tor kolejowy w Syberji". Po przyjeździe do Katowic Azjaci zamieszkali w luksusowym hotelu Savoy, przy ul. Mariackiej. Gra Japończyków była zagadką, ponieważ wcześniej przez pięć lat w ogóle nie byli w Europie jednak "jak jednak zdołaliśmy się dowiedzieć przez cały ten czas Japończycy grali wyłącznie z najlepszemi drużynami kanadyjskiemi chcąc osiągnąć jak najlepszą formę w sporcie hokejowym" - zauważał reporter "7 groszy". Japończycy byli tak egzotycznymi gośćmi w Katowicach, że gazety donosiły nawet o zawartości ich bagażu. "W jednym z koszy znajdował się czajnik do herbaty, bardzo duża ilość cukru w kostkach, szereg kubeczków emaliowych, łyżeczek, suszone grzyby, kilka kilogramów ryżu i ziemniaki. Nie zapomniano również sitka do herbaty, nie mówiąc już o skrzynce opatrunkowej której zawartość była rzeczywiście wzorowa. Ekwipunek sportowy był pierwszorzędnej jakości. Wystarczy przytoczyć fakt, iż samych kijów hokejowych wyładowano w Katowicach przeszło 60 sztuk" - pisali dziennikarze. Maska japońskiego bramkarza zaszokowała publiczność Bilety na mecze kosztowały trochę mniej niż dziś - najtańsze za złotówkę, najdroższe - 5 zł. W pierwszym spotkaniu, które odbyło się wieczorem 12 stycznia na katowickim Torkacie, reprezentacja Śląska wygrała 3-2 (1-1, 2-1, 0-0). Przed meczem "Japończycy, złożywszy kije na lodzie, zdjęli marynarki olimpijskie, a znaczki swego kraju, które otrzymali od swych sportowych władz, przypięli na piersiach hokeistów polskich, co spotkało się z ogromnym entuzjazmem publiczności. Następnie orkiestra odegrała hymny narodowe obu państw. Sam mecz był niezwykle ciekawy, a gra obu zespołów wywoływała gromkie oklaski patrzących. Japończycy zademonstrowali grę bardzo szybką, nienaganną technikę jazdy i prowadzenia krążka, oraz duży zmysł kombinacyjny". CZYTAJ TAKŻE: Piotr Żyła: Rozmawiałem z nowym trenerem, wrażenia mam pozytywne Nazajutrz, w poniedziałek 13 stycznia odbył się mecz międzypaństwowy. Organizatorzy byli zaskoczeni ogromnym zainteresowaniem. "Policja, strażacy i porządkowi nie mogli sobie poradzić z ogromną falą publiczności. Przed wejściami toczyły się <<zacięte walki>> i niejeden dostał się w końcu na Torkat mocno zgnieciony". Reprezentacja Polski wygrała 5-1. Szczególne zainteresowanie kibiców wzbudził japoński bramkarz Teiji Honma. - Byłem na tym meczu - opowiada "Interii" 94-letni Marian Lubina, który sam na Torkacie uprawiał łyżwiarstwo figurowe i grał w hokeja. - Wszyscy kibice zwrócili uwagę na japońskiego bramkarza. Otóż grał on w masce zasłaniającej twarz. To była absolutna nowość. Wszyscy się dziwili. Zastanawiali się "co to za monstrum, co to za dziwadło". Na drugiej stronie był Józef Stogowski, bramkarz z Poznania i on maski nie miał - opowiada Marian Lubina. To była rzeczywiście absolutna nowość: hokejowe maski bramkarskie rozpowszechniły się na świecie dopiero w latach 50. Japoński bramkarz wymyślił żeby ją ubierać być może dlatego żeby chronić... okulary. Wykonana ze skóry maska miała drucianą klatkę chroniącą twarz, Honma nosił bowiem okulary także w trakcie gry. Jedwabna chusteczka na pamiątkę Po meczu z Polską doszło do niecodziennego zdarzenia. "Godzi się zaznaczyć fakt, że jeden z graczy japońskich po zakończeniu gry zemdlał. Jeden z policjantów zaopiekował się naszym gościem, poczem odwieziono go prywatnym samochodem do hotelu. Tu przyszedł do siebie i po chwili wyciągnął z walizki kilka jedwabnych chusteczek, darując je na pamiątkę swoim opiekunom". Opuszczając Katowice Japończycy podkreślali z wdzięcznością dobre przyjęcie. Na igrzyskach w Ga-Pa nie poszło im jednak nadzwyczajnie, ale nikt wtedy nie spodziewał się, że mogliby coś osiągnąć, gonili światową czołówkę. Z Wielką Brytanią przegrali 0-3 a ze Szwecją 0-2 i odpadli z olimpijskiego turnieju. Paweł Czado