- W meczach międzynarodowych jest jazda, jazda, jazda, a u nas nie - tłumaczył czeski selekcjoner. - Zawodnicy, którzy występują po całym świecie są przyzwyczajeni do gry na pełnych obrotach, na pełnej szybkości, do kombinacyjnych akcji kończonych strzałami, a my gramy tak tylko na mistrzostwach. Z silnymi rywalami nasi zawodnicy walczą na maksimum swoich możliwości, ale nie potrafią już zagrać kombinacyjnie czy skutecznie wykończyć akcję. Po prostu nie są przyzwyczajeni do takiego tempa. Rohaczek dobierał słowa, ale zawodnicy byli bardziej dosadni. - Trzecie miejsce jest na miarę naszych obecnych możliwości. Gdybyśmy jeszcze pokonali w karnych Kazachstan, to drugie miejsce uznałbym za bardzo dobry wynik - powiedział Leszek Laszkiewicz. - Jeśli nie nastąpią gruntowne reformy w polskim hokeju, to za parę lat będziemy walczyć z Koreańczykami o utrzymanie - powiedział Jarosław Różański. = Katastrofa w polskim hokeju rozpoczęła się już w lat dziewięćdziesiątych. Mieliśmy bardzo dobrą drużynę młodzieżową i co z niej zostało? Dziś kilku chłopaków pracuje na dachach w Stanach? - Szkoda tych przegranych karnych z Kazachstanem. Mogliśmy z nimi wygrać i byłoby nie trzecie a drugie miejsce, ale prawda jest taka, że byli lepsi - przyznał Marcin Jaros. Widać było, że ambicja gryzła Adama Bagińskiego. - Nie. Nie uważam, że wynik 3:7 odpowiada rzeczywistej różnicy, która dzieli nas od Austriaków. Według mnie potrafimy grać lepiej - przekonywał napastnik GKS-u Tychy. Najlepszy strzelec Polskiej Ligi Hokejowej w sezonie zasadniczym Jarosław Różański żałował, że mistrzostwa świata nie rozgrywane są w grudniu. - Wtedy zawodnicy są w optymalnej formie. A przecież jaki byłby problem? We wszystkich krajach biorących udział w mistrzostwach zrobiłoby się przerwę w lidze i już! - przekonywał i trzeba przyznać mu rację. To, że kwietniowy termin jest fatalny, widać po polskim zespole. Gdy rozpoczynało się zgrupowanie kadry, tylko hokeiści Comarchu Cracovii i GKS-u Tychy byli "pod parą". Reszta dużo wcześniej zakończyła sezon i na dobrą sprawę w klubach bardziej przechodziła roztrenowanie niż normalnie ćwiczyła. Asystent Rohaczka Henryk Zabrocki specjalnie na potrzeby reprezentacji gonił zawodników swojego Stoczniowca do roboty, czego efekty było widać w Innsbrucku. Nieskory do indywidualnych pochwał Rohaczek tym razem komplementował napastnika Macieja Urbanowicza. Podobnie jak on, udany debiut w MŚ zaliczył także Przemysław Odrobny, któremu zawdzięczamy zwycięstwo z Koreańczykami. Dobre mistrzostwa miał też Adam Borzęcki. Obrońca trzecioligowego niemieckiego Bad Toelz przyjechał prosto do Innsbrucka po ciężkich play offach, a był jednym z najlepszych defensorów imprezy. Już to najlepiej świadczy o przepaści dzielącej naszą ligę od hokejowej Europy. Nie da się ukryć, że ewentualny awans "Orłów" do światowej elity byłby zaklinaniem rzeczywistości. Mirosław Ząbkiewicz, Innsbruck