Rywalami Polaków będą kolejno: Włochy, Słowenia, Wielka Brytania, Węgry i Kazachstan. Awans wywalczą dwie najlepsze drużyny, a ostatnia zostanie zdegradowana. "Biało-Czerwonych" poprowadzi trener Ted Nolan. Doświadczony Kanadyjczyk latem zastąpił Jacka Płachtę, któremu w trzech ostatnich turniejach (w tym dwóch organizowanych w Polsce) nie udało się wywalczyć awansu do elity. Nolan ma tego dokonać, ale czeka go bardzo trudne zadanie. Z powodu kontuzji nie będzie mógł skorzystać z kilku kluczowych zawodników, takich jak: Grzegorz Pasiut, Patryk Wronka, Kasper Bryniczka, Maciej Kruczek czy Bartosz Dąbkowski. Z kolei sprawy rodzinne wykluczyły z udziału w turnieju Michaela Cichego z GKS Tychy. Amerykanin z polskim obywatelstwem wygrał klasyfikację kanadyjską (27 goli i 41 asyst) minionego sezonu ligowego i miał znacząco wzmocnić siłę ofensywną reprezentacji. Jakby tego było mało, jedyny polski napastnik grający w silnej europejskiej lidze - Aron Chmielewski co najmniej do niedzieli będzie zaangażowany w walkę Ocelarzi Trzyniec o mistrzostwo Czech (w finale z Kometą Brną po dwóch meczach jest remis 1-1). Brak tych hokeistów na pewno ograniczy możliwości "Biało-Czerwonych". Podobnego zdania jest Leszek Laszkiewicz. 40-letni hokeista JKH GKS Jastrzębie, który ma na swoim koncie 216 występów w reprezentacji, uważa, że będzie to najtrudniejszy turniej od 2015 roku, kiedy Polacy wrócili do Dywizji 1A. - W ostatnich latach udawało się zebrać na mistrzostwa praktycznie najmocniejszą kadrę na jaką nas stać, a teraz zabraknie kilku chłopaków, którzy mogliby zrobić różnicę. W poprzednich trzech turniejach była walka o awans do ostatniego meczu, ale w tym roku wydaje mi się, że naszym celem będzie utrzymanie. Oczywiście wiele będzie zależało od tego, jak trener Nolan nastawi chłopaków, jaką wybierze taktykę. To jest turniej i wszystko jest możliwe, bo stawka jest bardzo wyrównana. W systemie, gdzie dwie drużyny awansują, a jedna spada, od sukcesu do klęski droga jest bardzo krótka – uważa Laszkiewicz, który trzy lata temu zakończył reprezentacyjną karierę. W Budapeszcie pojawi się jeden z najbardziej uzdolnionych polskich hokeistów – Alan Łyszczarczyk. Zakończył on właśnie udział w fazie play off w swoim klubie Attack Owen Sound, występującym w kanadyjskiej lidze OHL. Dla 20-letniego napastnika będzie to debiut w seniorskich mistrzostwach świata. Wciąż pod dużym znakiem zapytania stoi występ Arona Chmielewskiego. Spory wpływ na postawę reprezentacji może mieć zamieszanie wokół polskiego hokeja. PZHL nie potrafił rozliczyć się z dotacji z Ministerstwa Sportu i Turystyki za rok 2017. To skutkowało dymisją prezesa Dawida Chwałki i obcięciem dotacji na obecny rok. Związek stracił prawo do finansowania pierwszej reprezentacji, a obowiązek ten przejął PKOl. Problemem jest też spory dług wobec zawodników za udział w zgrupowaniach i meczach kadry. - Atmosfera wokół hokeja w Polsce nie jest dobra. Z pewnością nie wpływa to pozytywnie na reprezentację. Całe środowisko hokejowe w Polsce powinno jednak wyrazić skruchę, bo to ono wybrało ludzi, którzy rządzili związkiem. Trzeba pomóc tej dyscyplinę i nie chodzi tutaj nawet o reformy związane z ligą, ale o pracę u podstaw z młodzieżą. Tylko tak można coś zmienić. Wiele osób musi się zaangażować w ratowanie hokeja w Polsce – nie ma wątpliwości Laszkiewicz. Jego zdaniem nie ma sensu na razie snuć marzeń o grze w elicie, bo to jest ponad stan polskiego hokeja, ale zapewnia, że będzie trzymał kciuki za chłopaków. - Muszą walczyć, pokazać, że to ich czas i są gotowi zastąpić tych, których zabrakło w kadrze – mobilizuje kolegów. Polscy hokeiści przebywają w Budapeszcie już od soboty. Rozegrali tam dwa mecze sparingowe. W poniedziałek pokonali Ukrainę 4-2, a we wtorek - Japonię 5-2. - Trudno wskazać zdecydowanego faworyta do awansu. Jeśli już, to chyba Słowenię. Jak zawsze mocny powinien być Kazachstan, no i Węgrzy, którzy mogą liczyć na wsparcie licznych i świetnie dopingujących kibiców – ocenia Laszkiewicz.