Już za 10 dni "Biało-czerwoni" rozpoczną MŚ w Wilnie. Zmierzą się z: Rumunią, Litwą, Holandią, Chorwacją i Wielką Brytanią o jedno miejsce premiowane awansem na MŚ Dywizji IA. Za rok mistrzostwa mogą odbyć się w Arenie Kraków, bo PZHL złoży o nie aplikację! Igor Zacharkin wytłumaczył, z czego wynika jego pewność. - Ta drużyna zrobiła olbrzymie postępy. To te chłopaki natchnęły mnie do pracy w Polsce. Na każdym treningu przelewali krew, pot i łzy. Kolusz, czy nasi weterani - choć to chyba niewłaściwe słowo - Laszkiewicz i Bagiński stworzyli taką atmosferę w zespole, że aż chciało się pracować - podkreślał dwukrotny mistrz świata. - Żaden trener przed turniejem nie powie, że wygra, dominują asekuracyjne wypowiedzi. Ja zrobię wyjątek. Jestem pewien, że nasza reprezentacja awansuje na zaplecze światowej elity. To jest nasz obowiązek! Mamy takie nastawienie, że jeśli Marcin Kolusz złamie nogę na MŚ w Wilnie, to wiecie co się stanie? Będzie grał na tej zdrowej! Do siedzącego obok Kolusza (kapitana naszej kadry) Zacharkin dodał: Marcin, ja nie żartuję. Takiego drygu, takiej ikry brakowało pogrążonemu w kryzysie polskiemu hokejowi. Rosjanie zwykli krzyczeć, mawiać "Wpieriod" - "Cała naprzód!" Igor Zacharkin, nawet jeśli za chwilę skończy przygodę z naszym hokejem, próbuje go skierować na właściwe tory rozwoju. - Hokej w Polsce już idzie w górę dzięki tym chłopakom. Trzeba mu jeszcze ciut-ciut pomóc. Powinno to zrobić państwo, albo jakiś zamożny człowiek, który nie szczędzi grosza na ten piękny sport - apeluje. - Proszę spojrzeć na tę reprezentację. Mamy tylko dwóch zawodników, którzy są po "trzydziestce", a reszta jest u szczytu swej kariery, bądź tuz przed nim. Tym ludziom warto pomóc! - uważa rosyjski fachowiec. Od ponad roku Zacharkin powtarza, że największe rezerwy nasi hokeiści mają w mentalności. Podał przykład Dariusza Gruszki, który na treningu wygląda świetnie, po mistrzowsku. - Wspaniała jazda na łyżwach, ciąg na bramkę, oddaje sporo strzałów, ale później przychodzi mecz i chłopak nie potrafi tego "sprzedać", spala się. Oczekuję, że w meczu z Białorusią to się zmieni. Darek dostanie szansę gry na środku w miejsce lekko kontuzjowanego Pasiuta - tłumaczył Zacharkin. Dwa mecze z Białorusią, jakie rozegramy w piątek (godz. 18) i sobotę (godz. 19) w Tychach, mają sporą wagę. - Rywal przyjedzie słabszym składem, w oparciu o zawodników Junosti i Niemana, którzy właśnie skończyli walkę o mistrzostwo Białorusi, jego trenerem będzie mój wychowanek Siergiej Puszkow - opowiadał Zacharkin. - Niezmiennie są to dla nas arcyważne sprawdziany. Chcę, aby zawodnicy pokazali mi, że są gotowi do gry na mistrzostwach świata. Zacharkin zdradził, że bramkarzem numer "jeden" jest wciąż Przemysław Odrobny (JKH Jastrzębie), a w sobotnim meczu szansę dostanie Kamil Kosowski, który występuje w Wielkiej Brytanii. - Jego występy w Wielkiej Brytanii oglądałem na płytach CD. Liczę jednak na to, że nasz system obronny będzie na tyle skuteczny, że rywale nie będą mieli okazji do oddania wielu strzałów - nie ukrywa Igor Zacharkin. Trener-koordynator Wiaczesław Bykow do reprezentacji Polski dołączy dopiero na Litwie, gdyż na razie w Petersburgu, w klubie SKA przygotowuje grunt pod nową pracę dla siebie i Zacharkina. Wszystko na to wskazuje, że Zacharkin i trener-koordynator Polaków Wiaczesław Bykow na turnieju w Wilnie zakończy tak ciasną współpracę z polskim hokejem. - Na razie wywalczmy awans, a o tym, co będzie dalej, porozmawiamy podczas uroczystej kolacji 26 kwietnia, na zakończenie mistrzostw - zapowiedział nagabywany przez nas Zacharkin. Już wcześniej, na naszych łamach, zadeklarował chęć kontynuowania dzieła, jakie rozpoczął przed dwoma laty w Polsce, w roli choćby konsultanta, ale polski hokej może nie znaleźć na to pieniędzy. Zacharkin, który wspólnie z Bykowem Rosję doprowadził do dwóch tytułów mistrza świata, zachował się jak człowiek z klasą. Podziękował wszystkim za dwa lata współpracy. - Wszyscy wykonywali świetną robotę i wkładali w nią całe swe serce, całą duszę. Jacek Płachta jest już trenerem gotowym prowadzić nawet reprezentację - wychwalał swego asystenta. - Nie zapomnijmy o takim człowieku jak Andrzej Zabawa, które całe życie poświęcił polskiemu hokejowi. Był świetnym zawodnikiem, a dzisiaj pomaga reprezentacji jako jej kierownik. Na każde zawołanie jest dyrektor Rutkowski, z pełnym poświęceniem pracują masażyści Krzysztofowie Ritszel i Kozdronkiewicz. Wkład każdego z nich był ogromny - podkreślał Zacharkin. Trener "Biało-czerwonych" przeprosił za to, że po dwóch latach wciąż nie mówi po polsku. - Wiem, jak to jest ważne - uzasadniał. - Ale przecież sporo już pan rozumie - zagailiśmy. - Po polsku rozumiem wszystko, nawet więcej niż hokeiści - uśmiechał się Zacharkin. Dziennikarzom podziękował za fachowe pytania, ale też lekko ich zrugał za nieobecność na zgrupowaniu. - Przecież do Krynicy nie jest tak daleko, a bez waszego udziału nie uda się wykorzystać potencjału polskiego hokeja, spopularyzowania go - stwierdził. Za częste przychodzenie na treningi pochwalił tylko Olgę Rybicką z TVP. - Ta pani mogłaby być nawet kierownikiem naszej drużyny - żartował Zacharkin. Jeśli ekipie Zacharkina uda się awansować na zaplecze światowej elity, powinno się udać odwrócić niekorzystną tendencję w polskim hokeju. Ta piękna dyscyplina wymaga wsparcia nie tylko ministerstwa sportu, ale zjednoczenia całego środowiska, które w wielu wypadkach trwoni środki finansowe na marnej klasy obcokrajowców.Autorzy: Michał Białoński, Mirosław Ząbkiewicz *** Na konferencję w Tychach przyszło wielu dziennikarzy. Chcieli się dowiedzieć, co ma im do przekazania Zacharkin. Zrobili wszystko, by dotrzeć przez rozkopane permanentnym remontem drogi Katowice - Bielsko-Biała, wiodącej przez Tychy. Większość z nich nie zna rosyjskiego. Tymczasem organizatorzy konferencji już po raz drugi zatrudnili taką tłumaczkę, że aż żal jej było. Kilka razy selekcjoner Igor Zacharkin robił przerwę w wystąpieniu, by dać czas tłumaczce na przekład, ale następowała cisza. Tłumaczka nie zrozumiała jego krystalicznie czystego rosyjskiego. "Ludzie złoci!" - zaapelował by Franz Smuda, rosyjski to nie jest mandaryński! Sytuację musiał ratować rzecznik PZHL-u Patryk Rokicki, który wcielał się w rolę tłumacza, ale nie tak to powinno wyglądać. Polski hokej ma sporo do naprawy na każdym polu. Michał Białoński