W piątkowym meczu Polacy odnieśli skromne zwycięstwo 3-2. Był to dziwny mecz, bowiem pierwsza tercja była dla Japończyków, druga dla naszej kadry, za to trzecia znów dla rywala. Skąd wzięła się ta nierówność w grze? - Wyszliśmy na mecz ospali. Wszyscy myśleliśmy, że mecz będzie o 18, a był o 18:15. Wyszliśmy na rozgrzewkę, a rozgrzewki nie było. Musieliśmy wrócić do szatni i było trochę zamieszania. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego. Trzeba nam to zarzucić, ze byliśmy ospali i nie byliśmy w rytmie. Druga tercja wyglądała już lepiej - rozpoczął Chmielewski.Na trybunach gdańskiej "Olivii" było zaledwie trzysta osób. Winę za taki stan rzeczy ponoszą osoby odpowiedzialne za organizację i promocję turnieju, a więc PZHL oraz klub GKS Stoczniowiec. Na pewno kibiców nie przyciągnęły także wysokie ceny biletów.- Ja jestem zniesmaczony tym jak wygląda ten turniej. Na trybunach była garstka kibiców, ceny biletów są bardzo wysokie, promocji brak. Promocja dyscypliny powinna się odbywać właśnie poprzez takie turnieje. Na meczu było cicho, jak na treningu amatorów. Jestem zniesmaczony - mówił wyraźnie zirytowany Aron.Wiele mówiło się o stanie gdańskiego lodowiska. Od początku sezonu z taflą w "Olivii" był spory kłopot. Po pierwszym meczu Węgrów z Włochami, a także po drugim piątkowym spotkaniu, słychać było głosy krytyki pod adresem osób odpowiedzialnych za przygotowanie lodu. Jak to ocenił Aron Chmielewski?- Wielkiego dramatu nie było. Nie jest to może tafla międzynarodowa, ale dało się grać. Lód jest równy dla wszystkich. Na pewno są gorsze lodowiska w Polsce - stwierdził strzelec pierwszej bramki dla "Biało-Czerwonych".Mecz z Japonią był powrotem do kadry dla zawodnika czeskiego klubu Oceláři Trzyniec. Ostatni raz z orzełkiem na piersi wystąpił w lutowych sparingach na Ukrainie. - Rzeczywiście wróciłem do kadry, na mistrzostwach nie byłem, bo urodził mi się syn. Zawsze, kiedy tylko dogadam się z trenerem to przyjeżdżam. Fajnie było zagrać przed własną publicznością. Szkoda, że w takich okolicznościach. Dobrze, że wygraliśmy. Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej - kontynuował reprezentant Polski.Syn Arona Chmielewskiego urodził się dzień po wywalczeniu tytułu mistrza Czech z Oceláři Trzyniec. Jak życie pochodzącego z Gdańska zawodnika zmieniło się po tym wydarzeniu?- Jest radośniej w domu i troszkę mniej się śpi w nocy (śmiech). Gdy mecz nie wyjdzie to szybciej się o tym zapomina, jak rzucę się w wir domowych obowiązków. Głowa odrywa się od tego co się dzieje w pracy i to na pewno pozytywnie wpływa na psychikę - zakończył Chmielewski.