Igor Zacharkin został selekcjonerem "Biało-czerwonych" w sierpniu 2012 roku, a Wiaczesław Bykow został trenerem-konsultantem. Ten duet wywalczył z Rosją dwukrotnie mistrzostwo świata. Zatrudnienie go kosztowało sporo - ok. 200 tys. euro rocznie, co na możliwości polskiego hokeja jest kwotą gigantyczną. Prezes Hałasik miał znaleźć sponsora, który pokryłby nie tylko wysokie apanaże trenerów, lecz także utrzymanie opartej na reprezentantach Polski drużyny (pierwotnie miało to być Zagłębie Sosnowiec, skończyło się na KTH 1928 Krynica). W marcu prezes ogłosił, że sponsor już jest, tylko prosił o utrzymanie jego nazwy w tajemnicy do września, później października. W końcu sprawa się rypła - sponsor był tylko mrzonką. PZHL wg. koncepcji Hałasika zaczął się sypać jak domek z kart. Hokeiści KTH 1928 mają gigantyczne poślizgi w wypłacaniu pensji. Ci, którzy nie byli się już w stanie utrzymać uciekli do innych klubów (np. ostatnio Krzysztof Zapała do Sanoka, a Mikołaj Łopuski do GKS-u Tychy). Przy drużynie trwa jeszcze Zacharkin, choć nikt mu nic za to nie płaci. - To sytuacja, jakiej nie spotkałem nigdzie na świecie. Jak może brakować pieniędzy na pracujących tak ciężko chłopaków. Będę w KTH, dopóki ostatni spośród chłopców nie znajdzie sobie pracy - oświadczył nam po meczu wyjazdowym z Comarchem/Cracovią Zacharkin. Wcześniej, na turnieju o Tatranski Pochar w Popradzie, selekcjoner był jeszcze optymistą. Teraz jednak gruchnęła wiadomość, że Zacharkin ma ogłosić rezygnację z prowadzenia kadry w niedzielę. Powód? Zaległości finansowe, nierealizowanie obietnic, jakie złożył prezes. - Czy zamierzam złożyć rezygnację? Zapraszam w niedzielę do Katowic na konferencję prasową - powiedział nam Igor Zacharkin. - Na razie jestem w Krynicy i popijam "Kryniczankę", ale w niedzielę w Katowicach odpowiem na każde pytanie. Autor: Michał Białoński