- Nie ma co dyskutować nad stylem. Ważne, że wygraliśmy - trener Rudolf Rohaczek ewidentnie robił dobrą minę do złej gry. - W mojej ocenie Korea to najlepsza drużyna turnieju pod względem organizacji gry. Pewnie, Koreańczyków możemy wychwalać, ale nie zmienia to faktu, że powinniśmy wygrać z nimi w cuglach. Liczby nie kłamią. W trzech pierwszych meczach strzelili tylko dwie bramki i w żadnej z klasyfikacji turnieju nie zajmują wyższego niż przedostatnie miejsce. Tymczasem w trzeciej tercji strzelali dwukrotnie częściej od nas! Całe szczęście, że świetny mecz rozegrał Przemysław Odrobny. W pierwszym swoim meczu na mistrzostwach świata uratował nas od blamażu, bo uderzenia Azjatów były o wiele groźniejsze niż "biało-czerwonych". - Dziewiętnaście strzałów i tylko jedna puszczona bramka: to dobry wynik - cieszył się "Przemas" po meczu. - Trochę szkoda straconej bramki, bo w debiucie miałbym shutout. Nie wiem jak to się stało, ale trener mówił mi, że krążek jeszcze po drodze odbił się od czyjegoś kija i wylądował zupełnie w innym miejscu, niż to przewidywałem. Najlepiej byłoby jak najszybciej zapomnieć o dzisiejszym meczu, ale nie jest to takie proste, jeśli w perspektywie ma się jutrzejsze starcie z Austriakami. Dzisiaj na trybunach nie było już pikniku, ale tysiąc miejscowych kibiców dopingował Azjatów, dając próbkę tego, co czeka "Orły" w sobotę. Presja na zawodnikach (podobnie zresztą jak i na arbitrach) będzie bardzo, bardzo duża. - Żeby myśleć o zwycięstwie z Austriakami, musimy mieć jutro cztery równe piątki. Dlatego cieszę się z tego, że czwarta formacja zagrała dzisiaj wreszcie bardzo dobry mecz. W końcu procentują nieprzespane noce i rozmowy z czwartym atakiem - przyznał czeski selekcjoner, ale jego pochwały były na wyrost. - Może jutro zagramy mecz turnieju? - zastanawiał się Jarosław Różański, który wreszcie strzelił gola. - Mecz życia? O nie! Na to szans nie ma żadnych, ale mecz turnieju? Czemu nie. Mirosław Ząbkiewicz, Innsbruck