Interia: Po niesamowitych emocjach pokonaliście groźną Spartę Praga, choć przegrywaliście 0-3. Jakie masz wrażenia po tym meczu? Aron Chmielewski, napastnik Ocelarzi Trzyniec i reprezentacji Polski: - Cieszymy się, że po raz pierwszy w sezonie pokonaliśmy Spartę. Fakt, przegrywaliśmy 0-3, ale pomogły nam głupie faule Sparty. Wykorzystywaliśmy przewagi i wygraliśmy 5-4. Jesteśmy na pierwszym miejscu, ale teraz pokonaliśmy już wszystkich. W I tercji miałeś niezłą sytuację, próbowałeś strzału z bekhendu. - Miałem wyborną sytuację, Rużiczka podał mi super wprost, na kij, ale nie trafiłem. To było ciężkie, bo mocno zagrany krążek szybko leciał. Bramkarz wyszedł obronną ręką. Pozostaje mi tylko dalej ciężko pracować nad tym, aby wreszcie strzelić pierwszą bramkę. W Trzyńcu grasz niewiele, masz sporo zadań defensywnych i w ogóle nie wychodzić na przewagi, które będzie musiał rozgrywać w reprezentacji. Za to w pierwszoligowym Hawierzowie grasz więcej. Które występy dają ci więcej korzyści? - I to i to mi daje wiele, bo gra jest inna w Trzyńcu. Natomiast w pierwszej lidze poziom też jest wysoki, a tam jestem prawie cały czas na lodzie. Ocelarzi robią wszystko, bym zyskiwał ogranie. W meczu ze Spartą wszedłem na sześć zmian, w ekstraklasie najwięcej w jednym meczu spędziłem na lodzie 12 minut. I tak można się sporo nauczyć. Jak trener Jirzi Kalous reaguje, gdy przegrywacie u siebie 0-3? Jest nerwowo?- Trener jest bardziej nerwowy, gdy wygrywamy, ale nie prezentujemy tego, co on chce, tylko zaczynamy wymyślać. Trener chce, żebyśmy zacisnęli zęby i pokazali, że walczymy. Nieraz przed własną publicznością przegrywaliśmy, a jednak udało nam się odwracać losy meczów i wygrywać. - Gdy się nam nie wiedzie, trener uspokaja, apeluje, abyśmy wrócili do taktycznej gry i odzyskali kontrolę nad meczem. Tym bardziej, że mamy dobrą drużynę. Wystarczy ułożyć ją taktycznie i mentalnie podbudować. Mecz ze Spartą był dla Ciebie siódmym w ciągu dziesięciu dni. Czy przy takim nawale jest czas na poważne trenowanie? - Teraz, przed play-offem jest bardzo ciężki okres. Nawet dzień przed meczem treningi są ostre, jest dużo jazdy i pracy nad kondycją. Byłem bardzo tym zdziwiony, bo w Polsce odchodzi się od ciężkich treningów, gdy zbliża się play-off. A tu jest inaczej, tu się "dokłada do pieca". Jak widać, efekty tego są dobre. Sparta ma niesamowicie mocny skład z Rolinkiem, Rewayem, Barinką, Dżalogą. To chyba Wasz najgroźniejszy rywal? - Na pewno tak, ale my również mamy mocny skład, naszpikowany gwiazdami. Liczymy się z tym, że prażanie są faworytem do finału, tym drugim jesteśmy my i są duże szanse na to, że ten finał tak właśnie będzie wyglądał. Jak to się poukłada w play-offach tego nikt nie wie, to jest hokej, to jest sport, różnie się może poukładać. Na pewno Sparta jest jedną z silniejszych drużyn w lidze. Przykra historia - nowotwór nerki - spotkała Twojego kolegę z zespołu - Zbynka Irgla , który pomagał ci, gdy byłeś nowicjuszem w szatni "Stalowników". Co się z nim teraz dzieje? - To przykra historia, siedzimy obok siebie, to bardzo dobry kolega. To była smutna wiadomość. Na szczęście, dzięki Bogu wszystko się ułożyło. O! Właśnie idzie Zbynio (podczas naszego wywiadu przechodzi Irgl i mówi coś po czesku do Arona - przyp. red.). Zbynek mówi, że da mi swoje hokejki i zacznę strzelać. Tak to z nim jest (śmiech). - Zbynio wraca do treningów. Dzisiaj już razem trenowaliśmy. Poza lodem troszkę postrzelaliśmy. Wraca wszystko do normy, mam nadzieję, że niedługo wróci na lód. Jest szansa, że na play-off Was wzmocni? - Myślę, że tak. Zaczyna coraz więcej trenować, czeka jeszcze na decyzję lekarzy, żeby pozwolili mu ruszyć w mocny trening. Na razie nie ma takiej zgody, ale widzę, że już go niesie. W Trzyńcu rozmawiał: Michał Białoński