"Kazek" zaliczył bardzo udany turniej. Z trzema golami na koncie został królem strzelców, był zdecydowanie najlepszy w klasyfikacji wygranych wznowień (36-18; 66,6 procent), został uznany najlepszym zawodnikiem meczu z Litwą, a wykorzystany przez karny dał nam zwycięstwo z Węgrami i awans do rundy finałowej. Interia: Mecz był niesamowicie zacięty, ale właśnie takiego się spodziewaliście. Krzysztof Zapała, środkowy reprezentacji Polski: - Kibice mieli dobrą zabawę, bo była dogrywka, a mecz zakończył się rzutami karnymi. Niesamowicie cieszymy się ze zwycięstwa. Jako jedyny pokonałeś Mikolsza Rajnę i trzeba przyznać, że zrobiłeś to bardzo pewnie. Specjalnie ćwiczyłeś ten najazd? - Regularnie ćwiczę rzuty karne i mam wiele rozwiązań w swoim repertuarze (śmiech). Akurat w tym momencie ten wydawał mi się optymalny, zdecydowałem się na niego i zadziałał. Czyli improwizacja? - Tak, ale też obserwacja bramkarza. Reagowanie na to, co robi. Odnieśliście bardzo cenne zwycięstwo. Co może oznaczać dla naszego hokeja? - Myślę, że jest to krok naprzód. To fajny impuls dla młodszych zawodników. Już nie mówię o tych, którzy pukają do naszej ekstraklasy tylko o małych dzieciach, które mogą oglądać nas dzisiaj w telewizji i śmiało powiedzieć, że Polacy awansowali do kolejnej rundy. Jest to dla nich jakiś magnes. Grałeś w obecnym sezonie równie ciężki mecz? - Chyba mi się nie zdarzyło, aczkolwiek najważniejsza część sezonu jeszcze przede mną. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz, Budapeszt