Igor Zacharkin to postać uznana i ceniona w światowym hokeju. Wspólnie z Wiaczesławem Bykowem doprowadził reprezentację Rosji do dwóch tytułów mistrza świata (2008 i 2009 r.), od ponad roku prowadzi "Biało-czerwonych". Z trenerem Zacharkinem rozmawialiśmy w Popradzie, gdzie rozgrywany jest 66. Turniej o Tatrzański Puchar, z udziałem reprezentacji Polski. W pierwszych meczach Polacy pokonali HK Poprad (5-2) i ulegli ekipie HC Koszyce (1-6). Dzisiaj, o godz. 15 zmierzą się z najlepszą drużyną imprezy austriackim Graz 99ers, w którym aż roi się od Kanadyjczyków. INTERIA.PL: Skąd tak wysoka porażka z Koszycami? Zawodnicy byli zmęczeni po meczu z Popradem rozegranym 21 godzin wcześniej? Igor Zacharkin, selekcjoner hokejowej reprezentacji Polski: - Mówiąc szczerze, główny problem polega nie na tym, że chłopaki byli zmęczeni, tylko na tym, iż od strony mentalnej drużyna nie jest gotowa, by rozegrać dwa dobre mecze z rzędu. Zdiagnozowaliśmy to zjawisko już jakiś czas temu i pracujemy nad jego wyeliminowaniem. - W spotkaniu z Koszycami było ważne, aby zespół grał dobrze taktycznie i zasadniczo chłopaki to robili, ale do pokonania tak silnej ekipy, jak Koszyce trzeba dać z siebie coś ekstra, zagrać powyżej swego normalnego poziomu. To była cenna lekcja dla zawodników. Mówiliśmy o tym, że w takim meczu nie wystarczy wyjść na lód, by pograć sobie w hokeja. W starciu z takim przeciwnikiem trzeba bić się o zwycięstwo. Obawiam się, że choćby nasi chłopcy nie wiem jak chcieli wygrać, to zwłaszcza młodym obrońcom brakuje umiejętności. - To prawda, zgadzam się z tą tezą. Jednym z większych problemów polskiego hokeja jest brak wykwalifikowanych obrońców. Zaprosiliśmy na ten turniej kilku młodych chłopaków, dwudziesto-, dwudziestojedno-, czy dwudziestodwuletnich. Przez sporą część meczu grali cierpliwie, ale były momenty, gdy wychodziły ich braki. Wybierali złe pozycje, brakowało mądrości, szybkości. Ale nikogo nie przekreślam, ci chłopcy mają czas na zrobienie postępów i dlatego dostają szansę, by sprawdzić się właśnie na takim, znacznie wyższym od polskiej ligi poziomie, z rywalami tej klasy, co Koszyce. Jestem przekonany, że nasi młodzi obrońcy we właściwy sposób analizują sytuację i dlatego będą robić postępy. Widzę, że pański sztab i zawodnicy pałacie ochotą do pracy, ale jest jeszcze jeden problem - sytuacja finansowa. Nikt nie wie na razie, co będzie z klubem KTH 1928 Krynica, czy znajdzie się dla niego sponsor, a zawodnikom zaczyna brakować na chleb i czynsze za mieszkania. - Jest to prawdziwy, realny problem. Bazując jednak na profesjonalizmie prezesa Hałasika i ludzi, którzy z nim pracują, bo jeden człowiek niczego tu nie zdziała, wierzę, że wszystko dobrze się skończy. - Chciałbym, aby wszyscy zrozumieli, dlaczego w ogóle zaczęliśmy projekt KTH Krynica. Przede wszystkim chcemy z moim asystentem Jackiem Płachtą mieć okazję, by pracować z zawodnikami w trakcie całego sezonu na okrągło, gdyż podczas krótkich, tygodniowych zgrupowań nie uda się zrobić wielkich postępów. Idealnie by było, gdyby nasza drużyna grała w silniejszej lidze, np. austriackiej, by mieć styczność z takimi zespołami jak Koszyce, czy Graz na co dzień, a nie raz w roku. - Projekt KTH 1928 jest ukierunkowany na to, aby hokej w Polsce wspiął się na nowy, znacznie wyższy poziom. Jeśli KTH zrobi postęp, to w ślad za nim pójdą też inne kluby, to doprowadzi do podniesienia potencjału polskiego hokeja i rywalizacja o miejsce w reprezentacji będzie o wiele ostrzejsza niż obecnie. Projekt jest szerszy i obejmuje również szkolenie młodzieży. - Chciałbym, aby ten projekt poparł nie tylko PZHL, ale też całe hokejowe środowisko razem z mediami i władze Polski również. Zrobiliśmy już sporo, ale powoli docieramy do ściany, a potrzebujemy zrobić jeszcze jeden krok naprzód i pomóc materialnie zawodnikom, drużynie, całemu hokejowi, by w niedalekiej przyszłości zacząć nawiązać rywalizację z najlepszymi krajami świata. Widzę zapał środowiska, hokeistów, kibiców i wiem, że Polska zasługuje na to, aby mieć dużo mocniejszy hokej, by był on jej jednym ze sportów narodowych. Słyszałem, że jeden z głównych sponsorów KTH 1928 to pański przyjaciel. To prawda i czy w ogóle on pomoże klubowi z Krynicy opartemu o reprezentantów Polski? - Nie można go nazwać moim przyjacielem. Owszem, znamy się, kiedyś prosił mnie o pomoc w sprawach hokejowych, mieliśmy kontakt i to dobry. Nie wiem, czy ostatecznie on wesprze zespół KTH, rozumie pan, że ciężko coś mówić i deklarować cokolwiek za innego człowieka. - Nie sądzę też, aby polski hokej powinien uzależniać swoje być albo nie być od jednego człowieka, jaki by on nie był. Jest przecież znacznie szersze spektrum biznesmenów, nie znam ludzi rządzących Polską, a tu trzeba poważnych kroków, poważnych decyzji. Wiem jedno - kraje, które zajmują wysokie miejsca w hokejowym rankingu, nie są uzależnione od jednego, czy drugiego sponsora, one ich szukać w ogóle nie muszą. Związki sportowe powinny budować, rozwijać dyscyplinę, a nie od rana do nocy szukać sponsora. A w Polsce tak się dzieje i to jest bardzo dziwne. - Nasz największy konkurent na ostatnich MŚ - Ukraina, ma bardzo poważne wsparcie hokeja właśnie od państwa. Tylko w ten sposób tak drogi sport, jakim jest hokej, może się rozwijać. Nie bujam w obłokach, tylko widzę realną szansę na rozwój hokeja w Polsce. Potrzebne jest jednak wsparcie materialne. Jeśli przyjdzie ono ze strony człowieka, o którym pan mówi, to powinniśmy mu być bardzo wdzięczni. Ale jeden człowiek nie wystarczy - potrzebujemy systemu, który będzie pracował dla dobra polskiego hokeja. Rozmawiał w Popradzie: Michał Białoński