Do starcia z Koreą Południową Polacy przystępowali jako druga drużyna tabeli, plasując się tuż za plecami gospodarzy z Wielkiej Brytanii, z którymi "Biało-Czerwoni" nieznacznie przegrali po dogrywce w swoim drugim starciu. Na inauguracje podopieczni Roberta Kalabera rozgromili Litwinów, z kolei wczoraj, mimo że byli skazywani na porażkę, pokonali 4:2 Włochów. Koreańczycy plasowali się z kolei na piątym miejscu, wyprzedzając jedynie Litwę, po tym jak znacząco przegrali zarówno z Brytyjczykami (0:4), jak i Włochami (1:6) i wyraźnie pokonali Rumunów (5:2), co sprawiało, że to Polacy byli dziś postrzegani w roli faworyta do zwycięstwa. Prowadzenie po pierwszej tercji Już po trzech minutach nasi reprezentanci stworzyli sobie dobrą sytuację, jednak po strzale Dominika Pasia, interweniował bramkarz rywali, a po chwili "Biało-Czerwoni" musieli bronić groźnej kontry w swojej tercji. Przed kolejną dobrą szansą stanął Kim Ki-Sung, ale jego uderzenie zdołał obronić John Murray. Zdawało się, że gra w pierwszej partii nie do końca układa się podopiecznym Kalabera, ale wówczas udało im się otworzyć wynik. W 10. minucie bramkarza rywali precyzyjnym strzałem zza koła bulikowego pokonał bowiem Alan Łyszczarczyk, zdobywając swoją trzynastą bramkę w reprezentacji. W 17. minucie po zagraniu od Pasia na bramkę rywali przymierzył Kamil Wałęga, lecz Matt Dalton poradził sobie, odbijając krążek "łapaczką". Chwilę później świetną okazję miał Bartosz Fraszko, jednak krążek zatrzymał się tuż przed linią. Podwyższyć prowadzenie udało się "Biało-Czerwonym" tuż przed końcem pierwszej tercji. Na bramkę uderzał mocno Bartosz Ciura, a jego odbity za bramką strzał dobił Bartłomiej Jeziorski, dzięki czemu po pierwszej partii prowadziliśmy 2:0. Wykorzystana przewaga Polaków W drugiej tercji nasi reprezentanci próbowali śmielej grać z wykorzystaniem pressingu. W 25. minucie uderzał Patryk Wajda, ale parkanem obronił jego strzał Dalton. Świetną okazję na podwyższenie swojego dorobku bramkowego miał chwilę później Łyszczarczyk, jednak będąc sam na sam z golkiperem, nie udało mu się go pokonać strzałem przy słupku. Następnie to Koreańczycy na jakiś czas zdominowali Polaków. Z pomocą przyszła dłuższa przerwa wynikająca z analizy sędziowskiej, po której Seungjae Lee zostal ukarany karą czterech minut (2+2) za zagranie wysokim kijem i trafienie Fraszki. Nasi reprezentanci wykorzystali przewagę, a na listę strzelców po raz drugi wpisał się Bartłomiej Jeziorski, który po trójkowej akcji z Wałęgą i Zygmuntem uderzył bez przyjęcia na bramkę Dalotna. Chwilę później, przy odliczaniu drugiej z kar Koreańczyka, było już 4:0, a tym razem to Wałęga zdobył swojego gola, wykańczając strzałem w długi róg podanie Łyszczarczyka na koło bulikowe. Koreańczykom coraz bardziej puszczały nerwy, przez co w pewnym momencie nasi zawodnicy grali w przewadze pięciu na trzech. Kiedy jeden z Koreańczyków wrócił już na lód, Polacy ponownie powiększyli przewagę za sprawą trafienia Krystiana Dziubińskiego, gdy po jego strzale krążek odbił się od rywala i wpadł do siatki. Polacy ponownie gromią rywali. Jeden mecz od elity Do ostatniej tercji tego spotkania Polacy podeszli bardzo spokojnie, od początku kontrolując sytuację i nie forsując tempa. W 47. minucie po ładnej akcji strzał z ostrego kąta oddał Zygmunt, ale Lee odbił krążek parkanem. W 53. minucie podopieczni Roberta Kalabera trafili po raz szósty, a swoją bramkę zdobył Marcin Kolusz. 38-latek świetnie przymierzył po tym, jak krążek wyłożył mu Łyszczarczyk. Chwilę później dla Polaków podyktowano rzut karny, a problemów z jego wykorzystaniem nie miał nasz kapitan Krystian Dziubiński. Ostatecznie Polacy pokonali Koreę Południową 7:0 i są już o krok od awansu do mistrzostw świata elity, przed nimi ostatnie spotkanie, w którym już w piątek o godzinie 13.30 zmierzą się z Rumunią, to wówczas będą mogli postawić kropkę nad "i". Korea Południowa - Polska 0:7 (0:2, 0:3, 0:2)