"Unici" pod wodzą nowego trenera nie zaznali jeszcze smaku zwycięstwa. Po nieoczekiwanej porażce ze Sleżanem Opava, chcieli zmyć plamę na honorze i powalczyć o zwycięstwo z JKH. Praktycznie od pierwszego wznowienia, odważnie ruszyli do ataków, ale jak okazało się później zupełnie zapomnieli o defensywie. Niefrasobliwość w poczynaniach oświęcimskich obrońców została ukarana w 4. minucie. Rudolf Wolf ładnym podaniem uruchomił wychodzącego na czystą pozycję Petra Lipinę, a ten nie zmarnował dogodnej sytuacji i strzałem pod poprzeczkę, otworzył wynik spotkania. Gospodarze chcieli szybko doprowadzić do wyrównania, ale hokeiści z Jastrzębia rozsądnie się bronili. Groźną akcję "biało-niebiescy" przeprowadzili dopiero w 11. minucie, ale sytuacji sam na sam z Kosowskim nie wykorzystał Martin Buczek (podawał Połącarz). Trzy minuty później ponownie zaspali oświęcimscy defensorzy, którzy po raz kolejny mieli ogromny problem z pokryciem ruchliwych jastrzębian. Do krążka dopadł w końcu Lipina i uderzając w długi róg, po raz drugi zaskoczył Szydłowskiego. Przed przerwą przed dobrą sytuacji stanęli "Unici". Badżo zagrał zza bramki do pozostawionego bez opieki Buczka, ale 23-letni Czech miał tego wieczoru ogromne problemy ze skutecznością. Mimo tego, że od początku drugiej odsłony hokeiści Unii wzięli się solidnie do roboty, znów nie ustrzegli się błędów w obronie. Słaba gra defensorów spotkała się z dezaprobatą oświęcimskiej publiczności, która na widok szkolnych błędów rugała zawodników gwizdami. Napastnicy gospodarzy również nie imponowali formą. Ani Modrzejewski, ani Klisiak nie potrafili znaleźć sposobu na Kosowskiego. Problemów z podwyższeniem prowadzenia nie mieli za to podopieczni Alesza Tomaszka. Wolf ładnie dograł do Urbanowicza, a zawodnik rodem z Gdańska, precyzyjnym strzałem z lewego skrzydła "zdjął pajęczynę" z okienka oświęcimskiej bramki. W 32. minucie ładną akcję skonstruował Adamus, który zagrał wzdłuż bramki do Macieja Szewczyka, ale strzał "Szewy" instynktownie sparował Kamil Kosowski. Jastrzębski golkiper, który w zeszłym sezonie przebojem wdarł się do reprezentacji Polski, w całym spotkaniu imponował pewnymi interwencjami i ogromnym spokojem. W zdobyciu bramki gospodarzom nie pomogła gra w podwójnej przewadze(66 sekund). Zdecydowanie najdogodniejszą sytuację zmarnował Peter Gallo, który z wysokości koła bulikowego posłał na bramkę Kosowskiego prawdziwy pocisk, ale jastrzębskiemu bramkarzowi w sukurs przyszła poprzeczka. Szczęście do "biało-niebieskich" uśmiechnęło się dopiero w 39. minucie. Szewczyk z lewego skrzydła zagrał do dobrze ustawionego Adamusa, a popularny "Bercik" spokojnym strzałem ulokował krążek pod samą poprzeczką . Arbiter główny - ku zdziwieniu oświęcimskich zawodników - rozłożył ręce i nakazał grać dalej. Podobnie zareagował sędzia bramkowy, który nie zapalił czerwonego światła. Na prośbę kapitana Unii Marka Modrzejewskiego, Patryk Pyrskała sprawdził zapis video. Po obejrzeniu taśmy, arbiter wskazał na środek tafli i zaliczył trafienie. - Chciałem strzelić pod poprzeczkę i udało się. Szkoda, że sędzia od razu nie zaliczył bramki, bo takie sytuacje powodują niepotrzebną nerwowość -- wyjaśnił po meczu Mateusz Adamus. W trzeciej odsłonie podopieczni Josefa Dobosza opadli z sił. Na lodzie rządziła i dzieliła ekipa z Jastrzębia, która wielokrotnie zamykała oświęcimian w ich tercji obronnej. - Na pierwszy rzut oka widać, że brakuje nam świeżości. Na każdym treningu ciężko pracujemy i dzisiaj po dwóch odsłonach brakowało nam mocy -- tłumaczył Mateusz Adamus, napastnik Unii. W 45. minucie instynktem strzeleckim po raz trzeci błysnął Petr Lipina, który zachował się najsprytniej w zamieszaniu podbramkowym. Podłamani po stracie czwartego gola oświęcimianie grali coraz bardziej nerwowo. Brak skupienia przyniósł wiele niewymuszonych błędów. Pełne ręce roboty miał Zbigniew Szydłowski, który wykonywał w bramce przeróżne akrobacje. W 52. minucie oświęcimski bramkarz musiał znów wyciągnąć krążek z siatki, a na listę strzelców jako ostatni wpisał się dobrze znany oświęcimskiej publiczności Jakub Radwan. 27-letni skrzydłowy ładnie położył na lodzie Szydłowskiego i sprytnie przerzucił nad nim krążek. - Taki jest hokej. Gdy rywal popełnia błędy, grzechem jest jak się ich nie wykorzystuje. Oświęcimianie mieli dzisiaj słabszy dzień, choć muszę przyznać, że moi podopieczni również zaliczyli kilka potknięć. Na szczęście dobrze dysponowany był dzisiaj Kamil Kosowski, który wprowadził do naszej gry dużo spokoju -- podsumował Ales Tomaszek, trener Jastrzębia. - Wciąż popełniamy wiele błędów. Dzisiaj rywal sumiennie wykorzystywał nasze potknięcia i zasłużył na zwycięstwo. Musimy dalej sumiennie trenować, a w kolejnych meczach będzie lepiej -- stwierdził Josef Dobosz, opiekun gospodarzy. Aksam Unia Oświęcim - JKH Jastrzębie 1-5 (0:2, 1:1, 0:2) 0-1 - Lipina- Wolf (3:21) 0-2 - Lipina - Zdenek (13:02) 0-3 - Urbanowicz - Piekarski (24:06) 1-3 - Adamus - Szewczyk (38:18) 1-4 - Lipina (44:32) 1-5 - Radwan (51:16) Unia: Szydłowski (Stańczyk) - Gallo, A. Kowalówka; Klisiak, Stachura, Modrzejewski(4) - Cinalski, Połącarz(2); Wojtarowicz, Badżo, Buczek - Piotrowski, Krzemień; Adamus(2), Szewczyk, Twardy . Trener: Josef Dobosz JKH: Kosowski(Mrula) - Wolf, Bryk; Lipina, Zdenek, Zdrahal (4) - Piekarski, Dąbkowski; Urbanowicz, S. Kowalówka, Danieluk - Górny, Labryga (2); Kulas, Kąkol, Radwan. Trener: Alesz Tomaszek Sędziowali: Pyrskała -- Hyliński, Pilarski Kary: 8-6 Widzów: ok. 1000 Radosław Kozłowski, Oświęcim