INTERIA.PL: Na pewno śledzi pan rywali w Pucharze Kontynentalnym. Kogo z nich ceni pan najbardziej, bo Podhale nie jest najwyżej rozstawioną drużyną. W tej grupie jest dopiero trzecią w kolejności. Wiktor Pysz, trener Wojasa Podhala Nowy Targ: - Myślę, że Białorusini z Mińska będą najgroźniejszymi rywalami. Drużyna z Kazachstanu na pewno będzie oparta w większości na reprezentantach. Przyjeżdżają tu w silnej grupie, chyba nawet w czterdzieści osób, samolot wynajmują czarterowy. Widać, że podchodzą do tego bardzo poważnie. Nie lekceważyłbym też Rumunów, którzy wygrali pierwszy etap. Będą trudne mecze i każdy wynik jest możliwy. Jestem przygotowany na to, że będzie walka. Musimy przede wszystkim dać sto procent zaangażowania. Nawet w momencie słabości, musi ktoś to nadrobić. I tak, jak mówię, forma dnia. Jeśli będzie, to można wygrać nawet z najlepszym. No i oczywiście, number one: bramkarz. Jak coś tu nie będzie grało, to jest po wszystkim. Przed sezonem, gdy robił pan przygotowania fizyczne, na jaki okres założył pan szczyt formy? Bo, wiadomo Puchar Kontynentalny w październiku. Czy to ma być godzina zero tej szczytowej formy? Cały czas tak był plan ułożony, trochę nam się zburzył. Nie rozegraliśmy wszystkich spotkań sparingowych - trochę nam się to trochę załamało i z tego też powodu mieliśmy bardzo trudny start w lidze. Trochę potraciliśmy takich punktów, których nie powinniśmy, ale liga jest tak długa, że nie ma to większego znaczenia. Cały czas obserwuję zawodników, ich formę. Puchar to duże wyzwanie - pierwszy puchar klubowy o takiej randze w mojej karierze. Cały czas zmierzam w tym kierunku, żeby forma była jak najlepsza.