28 października w hali Motorpoint Sheffield Arena podczas meczu brytyjskiej ekstraklasy hokejowej (Elite Ice Hockey League) doszło do makabrycznego zdarzenia. Zawodnik przyjezdnych z Nottingham Panthers Adam Johnson został trafiony ostrzem łyżwy w szyję. Natychmiast zaczął mocno krwawić. Przetransportowano go do szpitala, w którym zmarł. Władze brytyjskiej federacji podjęły już decyzję, by gracze zostali wyposażeni w specjalne ochraniacze na szyję. Bezpośrednim sprawcą tego zdarzenia jest Matt Petgrave, zawodnik Sheffield Steelers. Do teraz nie pojawił się publicznie ani nie zabrał głosu w sprawie. 12 listopada podczas kolejnego meczu kibice jego drużyny bili brawo na trybunach, by "korespondencyjnie" dodać mu otuchy. We wtorek pojawiła się informacja, że Amerykanin został aresztowany przez policję. W środę został wypuszczony za kaucją w oczekiwaniu na dalsze kroki w postępowaniu. Funkcjonariusze oskarżyli go o nieumyślne spowodowanie śmierci. Taka kwalifikacja czynu oburza część opinii publicznej. Były przełożony Pettgrave'a staje w jego obronie. "Nie miał złych zamiarów" W tym gronie jest Cary Kaplan, przedsiębiorca który od 2013 roku był prezesem kanadyjskiego klubu Brampton Beast, w którym Petgrave grał przez cztery sezony. Uważa, że zdarzenie z 28 października było nieszczęśliwym wypadkiem. Nie rozmawiał od tamtego jeszcze z samym hokeistą, ale jest w kontakcie z osobami z jego bliskiego otoczenia. - Będzie musiał przez to przechodzić przez całe życie i wszystko wskazuje na to, że będzie to dla niego druzgocące. Interpretacja tego jako nieumyślne spowodowanie śmierci jest absurdalne. To tragedia. Nie miał złych zamiarów" - dodał 54-latek. Przyznał także, że hokej na lodzie generalnie nie jest najbezpieczniejszą dyscypliną sportu na świecie. Jak przypomina norweski "Dagbladet", to nie pierwszy raz, gdy hokeista jest oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci. Miało coś takiego miejsce 14 stycznia 1992 roku, gdy podczas jednego z meczów Giacinto Boni uderzył Mirana Schrotta kijem w klatkę piersiową. Ten drugi doznał zatrzymania akcji serca i zmarł. Boni przyznał się do zarzutu.