Gdański Stoczniowiec przyjechał do Oświęcimia bez ośmiu podstawowych zawodników. - Część z nich jest chora, a Dawid Maj, Maciej Rompkowski i Milan Furo musieli odpokutować za kary meczu, które otrzymali w ostatnim spotkaniu z Toruniem - wyjaśniał Andrzej Słowakiewicz, trener Stoczniowca. Oświęcimianie zagrali bez Petera Tabaczka i Michała Kasperczyka, którzy powoli zbliżają się do końca rekonwalescencji. - Wszystko jest na dobrej drodze. Myślę, że w kolejnym meczu, który będzie rozgrywany w Oświęcimiu już zagram - z entuzjazmem stwierdził słowacki środkowy. W pierwszej odsłonie aktywniejsi byli gospodarze, jednak sposobu na Odrobnego nie potrafili znaleźć Wojtarowicz i Bibrzycki. O wiele skuteczniej zagrali gdańszczanie, którzy do objęcia prowadzenia potrzebowali zaledwie pięciu sekund gry w przewadze. W 3. minucie Rzeszutko podał do Skutchana, a ten strzałem w długi róg otworzył wynik spotkania. Stracony gol podziałał na oświęcimian jak zimny prysznic. Gospodarze bombardowali bramkę Odrobnego, ale "Wiedźmin" nie dał się zaskoczyć. Gdański golkiper wykazał się ogromnym kunsztem w 7. minucie spotkania, gdy w akrobatycznym stylu zatrzymał lawinę strzałów. Na nic zdały się pokrzykiwania z boksu Alesza Flaszara: - Kryjemy panowie, kryjemy! Czeski trener zachęcał swoich podopiecznych do uważnego pilnowania rywali, lecz defensorzy nie zastosowali się do wskazówek szkoleniowca i w 15. minucie pozostawili bez opieki Jana Stebera. 24-letni środkowy przechwycił bezdomny krążek i pojechał na samotne spotkanie ze Zbigniewem Szydłowskim. Jednak nowy nabytek gdańszczan wykazał się brakiem precyzji i posłał gumę obok słupka. Cztery minuty później zimnej krwi nie zabrakło już Rzeszutce, który ze stoickim spokojem zdobył drugą bramkę. Początek drugiej odsłony w wykonaniu oświęcimian był bardzo nerwowy, a błąd Szydłowskiego omal nie zakończył się stratą trzeciej bramki. Bramkarz gospodarzy zbyt daleko wyjechał z bramki, próbował rozegrać gumę, ale stracił równowagę i zaliczył upadek. Na jego szczęście żaden z gdańskich napastników nie doszedł do krążka. Golkiper Unii odkupił w pełni swoje winy, broniąc kapitalnie strzały Jarosława Rzeszutki i Marka Wróbla. W 25. minucie oświęcimianie mogli zdobyć kontaktowego gola. W znakomitej sytuacji znalazł się Bibrzycki, ale zagrał zbyt indywidualnie i posłał gumę obok bramki, zamiast podać do pozostawionego bez opieki Szewczyka. "Unici" nie odpuszczali i wszystkie siły rzucili do ataku. Poczynania oświęcimian momentami przypominały bicie głową w mur. Ściana gdańszczan złożona z bramkarza i obrońców była trwała, i nie rozkruszył jej żaden strzał "biało-niebieskich". A dogodnych sytuacji nie brakowało... Z bezpośrednich starć z Wojtarowiczem i Jakubikiem obronną ręką wyszedł Odrobny. Diametralna zmiana nastąpiła w 37. minucie, gdy na ławce kar wylądowali Smeja i Rompkowski. Podopieczni Alesza Flaszara w podręcznikow sposób rozegrali zamek, a krążek trafił do ustawionego pod linią niebieską Petera Gallo. Słowacki defensor popisał się atomowym strzałem, a golkiperowi gości pozostało tylko wyciągnąć gumę z siatki. - Uff... Strzelałem dzisiaj sześć razy, dopiero ten siódmy okazał się szczęśliwy. Włożyłem w to uderzenie naprawdę sporo siły - mówił po spotkaniu zadowolony Gallo. Dobrego dnia nie miał sędzia główny dzisiejszych zawodów Paweł Breske. Arbiter z Jastrzębia-Zdroju prowadził zawody bardzo nierówno. Mylił się w obie strony, a czasami jego decyzje spotykały się z niedowierzaniem zawodników i salwami śmiechu na trybunach. - Nie będę komentował pracy arbitra. Mógłbym jeszcze coś chlapnąć - mówił po spotkaniu Alesz Flaszar, szkoleniowiec Aksam Unii. - Ja również nie zamierzam - wtórował mu trener Andrzej Słowakiewicz. Trzecią odsłonę z animuszem rozpoczęli oświęcimianie. W tercji rywala siali spustoszenie, ale nie potrafili po raz drugi pokonać Przemysława Odrobnego. Najdogodniejszej sytuacji nie wykorzystał Klisiak, który po dobrym podaniu Jakubika i sprytnym przepuszczeniu Wojtarowicza uderzył wprost w parkany gdańskiego golkipera. W 45. minucie uaktywnili się podopieczni Andrzeja Słowakiewicza. Rywali mógł dobić Tomasz Ziółkowski, który zdecydował się na indywidualny rajd lewym skrzydłem, ale krążek po jego strzale odbił się od słupka. Pościg Aksam Unii trwał. Gospodarze próbowali różnych rozwiązań, ale popularny "Wiedźmin" dobrze interweniował. W końcówce trener Alesz Flaszar zdecydował się na pokerową zagrywkę. Wziął czas, zdjął z bramki Szydłowskiego i wprowadził do gry dodatkowego napastnika. Asem Pik w talii Flaszara okazał się Waldemar Klisiak i dwanaście sekund przed końcem wszystko zmieniło się jak w kalejdoskopie. - Krążek odbił się od mojej nogi i po rykoszecie wpadł do siatki - opisał swoje trafienie doświadczony skrzydłowy. Dla pewności arbiter sprawdził jeszcze zapis video, ale chwilę później wskazał jednoznacznie na środek tafli. Zwycięzców miała wyłonić dogrywka, ale po pięciu minutach dodatkowego czasu gry, żadna z drużyn nie potrafiła zadać ostatecznego ciosu. Arbiter zarządził serię rzutów karnych, które lepiej wykonywali gospodarze. Po golach Modrzejewskiego i Buczka, oświęcimianie zeszli z lodu w glorii zwycięzców. - Wiedziałem, że jeżeli mam pokonać Odrobnego to muszę go położyć na lodzie i strzelić pod samą poprzeczkę. Udało się, a krążek odbił się jeszcze od słupka - mówił uśmiechnięty Martin Buczek, który wykonał rzut karny z precyzją godną mistrza. - Myśleliśmy, że pójdzie tak łatwo jak z Krynicą. Niestety po słabym początku musieliśmy gonić wynik, ale na nasze szczęście udało się. Mieliśmy taki plan, żeby zdobyć dziewięć punktów w tych trzech spotkaniach, ale osiem to też niezły wynik - ocenił Waldemar Klisiak, skrzydłowy Aksam Unii. - Wszystko dobrze się skończyło, ale momentami było ciężko. Harowaliśmy przez dwie tercje i otrzymaliśmy adekwatną nagrodę - dodał Peter Gallo. Aksam Unia Oświęcim - Energa Stoczniowiec Gdańsk 3-2 (0:2, 1:0, 1:0, d.0:0, k.2:0) 0-1 Skutchan - Rzeszutko (2:49, w przewadze) 0-2 Rzeszutko - Vitek (18:10, w podwójnej przewadze) 1-2 Gallo - Wojtarowicz, Klisiak (36:53, w podwójnej przewadze) 2-2 Klisiak - Jakubik (59:12, w przewadze) 3-2 Buczek - decydujący karny Aksam Unia: Szydłowski (Stańczyk) - Gallo, Kowalówka (2); Wojtarowicz, Jakubik (4), Klisiak - Javin, Cinalski (6); Modrzejewski, Stachura (2), Buczek (2) - Twardy, T.Połącarz; Adamus, Bibrzycki, Szewczyk. Trener: Alesz Flaszar. Energa Stoczniowiec: Odrobny (Soliński) - Mt. Rompkowski (6), Kostecki; Skutchan, Rzeszutko, Vitek (2) - Skrzypowski, Benasiewicz; B. Wróbel (2), Steber (2), Jankowski - Smeja (4), Kabat (2); Chmielewski (2), Wróbel, Ziółkowski. Trener: Andrzej Słowakiewicz. Sędziowali: Breske - Pobożniak, Cudek. Kary: 16 - 20 min.Widzów: 800. Radosław Kozłowski, Oświęcim