Słowa legendarnego hokeisty, członka znakomitego radzieckiego zespołu lat osiemdziesiątych i najlepszej hokejowej piątki świata (obrońcy Fietisow, Kasatonow oraz napastnicy Łarionow, Krutow i Makarow) dotyczą, rzecz jasna, sytuacji z rosyjskim sportem i kwestią startu Rosji na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła, ma zostać podjęta dopiero za kilka tygodni. Start Rosjan w Paryżu byłby możliwy zapewne jedynie na zasadach neutralności, bez flagi i hymnu oraz symboli narodowych i pod warunkiem spełnienia określonych kryteriów jak chociażby brak wsparcia dla agresji na Ukrainę. To już wywołuje w Rosji dyskusje, czy aby na takich warunkach w ogóle wypada startować. Były hokeista Wiaczesław Fietisow mówi, że to wpisuje się w ciąg dyskryminacji i nienawiści, jakich zawsze doświadczał rosyjski, a wcześniej radziecki sport. Zawodnik, który latami reprezentował barwy Związku Radzieckiego, mówi o tym, że sport zawsze wykorzystywany był jako narzędzie polityczne i przedłużenie rywalizacji polityków. - ZSRR startuje na arenach międzynarodowych dopiero od 1952 roku - przypomina Wiaczesław Fietisow. - I już wtedy, 70 lat temu zaczęła się owa dyskryminacja i niechęć. Już radzieccy sportowcy podczas igrzysk olimpijskich 1952 roku jej doświadczyli, a było to pokłosie zimnej wojny między Związkiem Radzieckim a Stanami Zjednoczonymi. I dodaje: - Całą karierę sportową rozegrałem w duchu konfrontacji tych dwóch państw, która stymulowała wszystkie inne na świecie. Podczas meczów reprezentacji naszego kraju za granicą na stadionach zawsze byli ludzie, którzy nas nienawidzili. Jako reprezentant ZSRR często spotykałem się z niechęcią, wręcz nienawiścią, z którą radzieccy sportowcy musieli się mierzyć. Teraz jest podobnie w wypadku Rosji. Zawsze traktowano nas jako tych gorszych i złych. Sytuacja z Rosją zaczyna mocno przypominać rok 1984 Wyrzucenie Rosji z igrzysk byłoby przełomem w sporcie Jak jednak zaznaczył wybitny hokeista, niechęć czy nienawiść to jedno, ale dotąd Międzynarodowy Komitet Olimpijski nigdy nie posunął się do usunięcia radzieckiego czy rosyjskiego sportu z igrzysk. W 1984 roku państwa bloku wschodniego nie wzięły udziały w igrzyskach w Los Angeles, ale z własnej woli. Nie były wyrzucone. Teraz im to grozi. - To przełom i cios dla sportu - uważa Wiaczesław Fietisow. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby nie doping. Według hokeisty, afery dopingowe wstrząsające rosyjskim sportem sprawiły, że zaufanie do niego spadło. - Gdyby nie one, gdyby nie doping, dzisiaj międzynarodowe struktury sportowe nie mogłyby dokonywać tak łatwo tych wszystkich manipulacji i dyskryminacji wobec nas - uważa w rozmowie z "Gazetą Parlamentarną".