Po tym, jak Rosja najechała Ukrainę, w większości dyscyplin sportu zawodnicy i zawodniczki z tego kraju wykluczeni zostali z międzynarodowej rywalizacji. Wielką zapaść przeżywa tamtejszy futbol. Jak się szacuje, straty wynikające z wykluczenia reprezentacji narodowych i klubów z rozgrywek wynosić będą co najmniej pół miliarda euro. Rosjanie zakazują używania anglicyzmów Media w kraju agresora nie mogą używać słowa "wojna", więc w swoich przekazach na temat ataku używają zwrotu "operacja specjalna". Na tym jednak nie koniec, bowiem cenzura, pod przykrywką dbałości o rodzimy język dotyka także świata sportu. Komentator Leonid Weisfeld poinformował, że telewizja "Match" zasugerowała, by nie używać anglicyzmów. Do sprawy na łamach "Sports.ru" odniósł się szef KHL, Dmitrij Fiodorow. Jego zdaniem żaden formalny przykaz dla komentatorów nie istnieje, choć z drugiej strony w pełni popiera on pomijanie w sprawozdaniach anglicyzmów. - Za anglicyzmami nie ma prawdziwej treści. Pojawiają się pytania: co on powiedział? Jak to przetłumaczyć na rosyjski? - mówił. Jak dodał, przekładając sytuację na świat biznesu, menedżerowie, którzy wtrącają dużo angielskich słów brzmią dla niego komicznie. - Zwykle próbują manipulować. Za ich słowami nic nie stoi - zaznaczał.