<a href="http://nazywo.interia.pl/relacja/energa-stocznowiec-gdansk-gks-tychy,657">Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Energa Stoczniowiec - GKS Tychy</a> Kibice zebrani w hali Olivii przez 65 minut nie widzieli bramki. Hokeiści trochę zrekompensowali im to w rzutach karnych. Tyszanie wykorzystali wszystkie trzy, a decydującego strzelił Piotr Sarnik. Zgodnie z przepisami Pucharu Polski drużyna, która trzy razy z rzędu, bądź pięciokrotnie w sumie wywalczy PP, zdobywa to trofeum na własność. Poprzednio tyszanie triumfowali w latach 2001, 2006, 2007. W finałowym spotkaniu w roli głównej wystąpili obaj bramkarze. Mimo ponad 30 celnych strzałów z każdej strony ani Przemysław Odrobny, ani Arkadiusz Sobecki nie dali się pokonać w regulaminowym czasie gry oraz w dogrywce. - Cała drużyna zasłużyła na zwycięstwo - przyznał skromnie Sobecki po meczu. Pierwsza tercja zaczęła się pechowo dla obrońców trofeum. Już na początku tyszanie stracili bowiem Sebastiana Gonerę, który za faul na Mateuszu Strużyku dostał pięć minut plus karę meczu i szybko udał się do szatni. W ogóle ta tercja była nerwowa, w sumie hokeiści dostali 37 minut kar. Przewaga w niej należała do Stoczniowca, który strzelił nawet bramkę, ale po obejrzeniu sytuacji na wideo sędzia słusznie uznał, że Paweł Benasiewicz wepchnął krążek do siatki łyżwą. W drugiej tercji przewagę uzyskali tyszanie. Momentami zawodnicy Stoczniowca nie potrafili wyprowadzić krążka z własnej tercji. Bardzo dobrze bronił jednak Odrobny, którego nie zdołali pokonać ani Sarnik, ani Tomasz Maćkowiak, ani Łuksz Mejka, ani Sławomir Krzak. Na początku ostatniej tercji więcej z gry mieli gospodarze, a gdzieś od jej połowy obie drużyny bardziej myślały, żeby nie stracić gola niż go strzelić. Podobnie było w dogrywce. Serię rzutów karnych zaczęli tyszanie. Robin Bacul wyczekał Odrobnego, położył go na lodzie i posłał krążek do siatki. W odpowiedz Peter Hurtaj pokonał Sobeckiego, ale potem trafiali już tylko hokeiści GKS-u. Najpierw Tomasz Proszkiewicz, a zdobycie Pucharu Polski przypieczętował Sarnik. W międzyczasie Sobecki obronił karnego wykonywanego przez Bartłomieja Wróbla. - To był ciężki mecz, zaczęliśmy od osłabienia, później graliśmy już zdyscyplinowanie i wypracowaliśmy sobie przewagę. Już w drugiej tercji mogliśmy rozstrzygnąć mecz na swoją korzyść, nie strzeliliśmy jednak bramki. Udało nam się to dopiero w karnych - powiedział po meczu trener GKS-u Tychy Miroslav Ihnaczak. - Gratulacje dla Tychów, wygrali po karnych, które są elementem hokeja ale są też wielką loterią. Myślę, że mimo iż bramek nie było, mecz mógł się podobać, było dużo starć, spięć, dużo sytuacji bramkowych. Bramkarze bronili dziś wspaniale, w karnych niestety nam nie poszło, jedno pudło i przegraliśmy - stwierdził trener Energi Stoczniowca Henryk Zabrocki. Energa Stoczniowiec Gdańsk - GKS Tychy 0:1 (0:0, 0:0, 0:0; 0:1) Bramki w karnych: Hurtaj - Bacul, Proszkiewicz, Sarnik. Energa Stoczniowiec: Przemysław Odrobny; Bartłomiej Wróbel (6) - Paweł Benasiewicz, Michał Smeja - Kostecki, Mateusz Rompkowski - Bartosz Leśniak, oraz Tobiasz Bigos, Maciej Urbanowicz - Łukasz Zachariasz - Milan Furo (2), Wojciech Jankowski (2) - Jarosław Rzeszutko - Mikołaj Łopuski, Paweł Skrzypkowski - Peter Hurtaj - Mateusz Strużyk. GKS Tychy: Arkadiusz Sobecki; Sebastian Gonera (25) - Artur Gwiżdż, Łukasz Mejka (2) - Krzysztof Majkowski, Michał Kotlorz - Krzysztof Śmiełowski; Robin Bacul - Mariusz Jakubik (2) - Ladislav Paciga, Tomasz Proszkiewicz (2) - Michał Garbocz - Piotr Sarnik, Tomasz Wołkowicz (2) - Adam Bagiński - Michał Woźnica, Tomasz Maćkowiak - Sławomir Krzak - Paweł Banachewicz. Kary: GKS - 33 min. (w tym kara meczu dla Sebastiana Gonery za zranienie przeciwnika w 4. minucie), Stoczniowiec - 10 min. Widzów 4000.