Czy da się awansować w hokejowej drabince mistrzostw świata do kolejnych dywizji rok po roku? Wiele reprezentacji udowadniało, że tak - chociażby Wielka Brytania w ostatnich latach. Biało-czerwoni też mieli takie apetyty. Po zeszłorocznym awansie w Tychach do dywizji IA teraz marzyli o tym, by ponownie znaleźć się w lodowej elicie, w której nie było ich od 20 lat. W tym celu w turnieju mistrzostw świata dywizji IA w Nottingam muszą zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc. To z kolei oznacza, że na tych mistrzostwach nie wolno było się potknąć z zespołami teoretycznie notowanymi niżej i typowanymi do walki o utrzymanie. Litwa się do takich zaliczała. Polska zdawała sobie z tego sprawę, więc nawałnicę i strzelanie rozpoczęła od razu. Dwie minuty i trzy sekundy zajęło zaledwie, gdy Kamil Wałęga uderzył z dystansu i zasłonięty litewski bramkarz Mantas Amalis z ligi szwedzkiej puścił krążek. Niewiele widział, więc można by go jakoś tam usprawiedliwiać, jednakże już przy drugiej bramce zawalił zupełnie. Maciej Kruczek z GKS Katowice też uderzył z dystansu i podwyższył na 2:0. W angielskim mieście Nottingham polscy hokeiści mogli liczyć na duży doping widowni, także Polaków mieszkających i pracujących w Anglii. Litwini jednak też mieli takich kibiców. Mimo tego przewaga reprezentacji Polski na lodzie była spora i okraszona trzecią bramką, którą po siedmiu minutach meczu zdobył Krystian Dziubiński z Unii Oświęcim. To bezpieczne prowadziło, że po imponującym początku biało-czerwoni wyraźnie zwolnili. W niedzielę czeka ich bardzo istotny mecz z gospodarzami, Wielką Brytanią (godz. 17). Polska dokładała kolejne bramki Litwie Litwini mieli lepszy okres gry po 5-7 minutach drugiej tercji, gdy zaczęli zamykać Polaków nawet bez gry w przewadze. Skończyło się to po siedmiu minutach i dwudziestu trzech sekundach tej części gry, gdy wypad biało-czerwonych po odbiorze krążka skończył się czwartą bramką Polaków. Gros pracy wykonał Grzegorz Pasiut, a krążek do opuszczonej już przez bramkarza bramki wepchnął Patryk Wronka. Krystian Dziubiński był bliski podwyższenia tego niezłego prowadzenia, ale po jego strzale krążek zatrzymał się tuż przed litewską linią bramkową. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. W kolejnej akcji odbijany krążek znalazł się przed bramka i dobił go Patryk Wronka na 5:0. Chyba jeszcze łatwiejszy był dla Patryka Wronki gol na 6:0, kiedy po strzale Dziubińskiego krążek zatańczył między bramkarzem a słupkiem litewskiej bramki. Polski hokeista wstrzelił go w zasadzie z linii. Litwa była już rozgromiona. A Patryk Wronka zaliczył klasycznego hat-tricka - trzy bramki w jednej tercji, jedna po drugiej i na dodatek jedyne w tej części gry. A wszystko w kilku akcjach w 12 minut. Litwa rozgromiona przez Polskę Gdyby były w hokeju gole samobójcze, to bramka Krystiana Dziubińskiego na 7:0 właśnie takowym by się okazała. Krążek rykoszetował po jego strzale i kompletnie zaskoczył litewskiego bramkarza, który mimo puszczenia tylu goli, nie grał źle. Dzięki niemu skończyło się na 7-0.