W atmosferze ogólnego zrozumienia (przyciąć trzeba, jest kryzys) i poklepywania po plecach (mało medali w Londynie, więc zmiany były konieczne) przyjęto reformę minister sportu Joanny Muchy. Ktoś tam narzekał, że mimo hasła przewodniego zmian: "Koniec komunizmu w polskim sporcie", za bardzo reforma zalatuje gospodarką planową. Najczęściej jednak komentarze były pochlebne: "Coś trzeba było zrobić", czy "Tak krawiec kraje jak mu materii staje". Sielankową atmosferę przerwały dwie przedstawicielki zepchniętej ministerialną decyzją do finansowej drugiej ligi dyscypliny. Krystyna Pałka i Monika Hojnisz w biathlonie wywalczyły medale na mistrzostwach świata. To najlepszy występ Polek w historii MŚ. I jak teraz obronić tę drugą ligę? A może z imprezy na imprezę uwalać środki każdej dyscyplinie, która nie przywiezie medalu, by przydzielać jej tej, która osiągnie sukcesy? Trafnie zauważył publicysta Janusz Pindera, że gdyby minister Mucha trzęsła polskim sportem już po igrzyskach w Nagano, to nie mielibyśmy sukcesów Justyny Kowalczyk i skoczków, ponieważ na tej imprezie blado wypadł nawet Adam Małysz. Jeszcze większe niedopatrzenie ministerialni doradcy majstrujący przy reformie zaliczyli w wypadku hokeja na lodzie. Oto autorytetem posłów rządzącej partii, premiera i prezydenta Polska zgłasza starania o organizację zimowych igrzysk w 2022 roku. Nie przeszkadza to pani minister wyrzucać do dolnej szuflady finansowania jedynej gry zespołowej zimowych igrzysk, jaką jest właśnie hokej. - Ci, którzy dostaną mniej, muszą znaleźć sobie sponsora - proponuje Joanna Mucha, jakby nie wiedziała, że jeśli ktoś nie ma dobrego wujka w spółce z udziałem skarbu państwa (Tauron, PGNiG, PGE, Orlen), o takim sponsorze nie ma co marzyć. Tak jest właśnie z hokejem. Najwyraźniej ministerstwo postanowiło dostosować hokej do obecnego stanu "zakopianki", którą przecież na tę olimpiadę jakoś dojechać będziemy musieli. "Wąska, kręta, bez perspektyw rozwoju" - tak od Lubnia wygląda trasa Kraków - Zakopane, a m.in. za sprawą ministerialnych reform również hokej na lodzie. Związki śpią, nie mają ciekawych projektów - zarzuciła Joanna Mucha. Sęk w tym, że akurat w hokeju robią co mogą, by się ratować. Zatrudnili nawet trenerów na najwyższym światowym poziomie do seniorskiej reprezentacji (Wiaczesław Bykow - Igor Zacharkin), a inny Rosjanin Andriej Parfionow na ciężkim ukraińskim terenie wywalczył awans z reprezentacją U-20 na zaplecze elity. Jest tylko jeden problem - hokej jest wyjątkowo drogą dyscypliną, a tu właśnie odcinają mu resztki dopływu tlenu. Właściwie nie wiadomo, dlaczego wśród najlepiej premiowanych dyscyplin zespołowych znalazła się np. koszykówka, która w rankingu światowym plasuje się w połowie stawki (40. miejsca na 82 federacje), a wyrugowano z tej grupy hokej (23. pozycja na 47 zrzeszonych w IIHF federacji). Jedyny argument, jaki przychodzi mi do głowy, to to, że porzucać sobie do kosza na podwórku jest łatwiej, niż pograć w hokeja. Tylko co to ma wspólnego z systemową pracą nad rozwojem dyscyplin? "Szanowny MKOl-u, prosimy o przyznanie nam zimowych igrzysk. Właśnie zlikwidowaliśmy hokej..." - napiszemy w uzasadnieniu wniosku. Podpisze się pod nim minister Joanna Mucha i jej najbliżsi doradcy. Autor: Michał Białoński