- Jestem bardzo zadowolony, że zawodnicy wychodzą z założenia, że jak będzie dobra gra i wynik, to nie ominie ich nagroda, a nie na odwrót. W drużynie jest atmosfera, dyscyplina. Nic tylko walczyć - przekonywał doświadczony szkoleniowiec, który w 2001 r. jako ostatni wprowadził naszą reprezentację do Top Division. Bezlitosna reforma Tym razem Polacy grać będą nie tylko o awans, ale przede wszystkim o utrzymanie na zapleczu elity. Kongres Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie we wrześniu przegłosował zmiany, zgodnie z którymi zamiast dwóch równorzędnych grup Dywizji I, ma być jedna wyższa - Grupa A złożona z drużyn zajmujących miejsca 17-22 w światowym rankingu. Tylko z niej będzie można awansować do grona najlepszych. Z kolei zespoły z miejsc 23-28 grać będą w Grupie B, tak naprawdę trzeciej lidze, bo jej zwycięzca nie awansuje do Top Division, ale jedynie do grupy A Dywizji I. Wprawdzie reformę musi zatwierdzić kongres IIHF, który odbędzie się w maju, ale powinno być to jedynie formalnością. Nasz zespół zajmuje 22. pozycję w rankingu tuż przed Wielką Brytanią i Litwą, w praktyce oznacza to, że w Kijowie nie możemy dać się im wyprzedzić. Nasi hokeiści rozegrają pierwszy mecz w niedzielę o godz. 16 z Litwą, a ostatni w sobotę z Wielką Brytanią. Czekają ich także starcia z teoretycznie najsłabszą Estonią i dwoma największymi faworytami turnieju Ukrainą i Kazachstanem. Tym razem nie ma w stawce słabeusza pokroju Korei czy Australii. Zapowiadają się więc bardzo trudne mistrzostwa, ale zarazem najciekawsze od lat. Statystyka: Faworytami nie jesteśmy Zaczynamy od teoretycznie najsłabszych rywali, jednak Wiktor Pysz przekonywał, że nie będą to łatwe mecze, bo w przeciwieństwie do pozostałych rywali, zespoły Litwy i Estonii są dla nas zagadką. - Zwłaszcza w pierwszych meczach takie drużyny mogą sprawiać niespodzianki - dowodził Andrzej Zabawa, menedżer reprezentacji, najlepszy w historii snajper reprezentacji Polski. We wtorek dzień przerwy, a w środę starcie z gospodarzami i w czwartek z najmocniejszym kadrowo Kazachstanem. Statystyka bezpośrednich spotkań jasno wskazuje, że faworytami nie jesteśmy. Z Ukrainą wygraliśmy tylko dwukrotnie od 1996 roku, a 17 meczów przegraliśmy. Z Kazachstanem ponieśliśmy 10 porażek od 1992 roku, a pokonaliśmy ich jedynie na MŚ w Quiqiharze w 2007 r. Optymizmu dodają nieco ostatnie spotkania z tymi rywalami. Jednak nie można zapominać, że były to mecze kontrolne, w których zespoły nie grały w optymalnych składach. W czwartek któraś z drużyn odpadnie z walki o awans, ale można być pewnym, że wszystko rozstrzygnie się dopiero w ostatnim dniu turnieju. Nas czeka w sobotę mecz z Wielką Brytanią, z którą od 2005 r. wygraliśmy cztery spotkania i tylko jedno przegraliśmy. Wszystkie jednak były bardzo zacięte, dwa kończyły się karnymi, a to przegrane - podczas MŚ w Toruniu - dogrywką. Gdyby scenariusz mistrzostw w Kijowie pisać w oparciu o wcześniejsze statystyki, byłby to mecz o trzecie miejsce. Na szczęście sport to nie księgowość. Jak wyrwać polski hokej z "błędnego koła"? Jak co roku szukamy powodów do optymizmu. Nie znajdziemy ich w lidze, ale kadra Wiktora Pysza obrała dobry kurs. Nie wszystkim podoba się, że hokeiści częściej zostawiają kluby, by pojechać na zgrupowanie reprezentacji, ale to jedyny sposób, aby wyrwać polski hokej z "błędnego koła". Szersze otwarcie na kontakty międzynarodowe i solidnie przepracowane przygotowania to największe powody do optymizmu przed mistrzostwami w Kijowie. Nie chodzi jedynie o trzytygodniowe zgrupowanie bezpośrednio przed wyjazdem na Ukrainę. Reprezentacja bardzo intensywnie przepracowała przerwę letnią (11 sparingów) i pokazała dobrą grę podczas meczów w trakcie sezonu. Nasi hokeiści wreszcie pokonali Ukrainę, przywieźli zwycięstwo z Włoch i przekonali się, że można wygrywać z Rosjanami (młodymi, ale Rosjanami!), jednak prawdziwy sprawdzian zacznie się dla nich dopiero dzisiaj o godz. 16. Mirosław Ząbkiewicz; Kijów