Jakub Żelepień, Interia: Sukces, jakim jest awans do elity, za wami. Czy po tym, jak emocje opadły, pojawiły się w pańskiej głowie myśli: co dalej? Mirosław Minkina, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie: Na pewno nigdy nie wpadłem w euforię lub samozachwyt. Przeżycia przeżyciami, ale przed nami wciąż mnóstwo roboty, aby ustabilizować polski hokej. Jeśli natomiast chodzi o stronę sportową, to wiele wskazuje na to, że w elicie nie jesteśmy wcale skazani na pożarcie. Mamy znakomity sztab i świetnych zawodników, którzy grają z niezwykłym wręcz poświęceniem. Ja nie pamiętam, aby kiedykolwiek wcześniej reprezentacja Polski oddawała tyle zdrowia, rzucała się pod krążek. Macie też całkiem sporo czasu na przygotowania do elity. - Tak, to jest prawie rok. Jesteśmy w gronie najlepszych drużyn świata, więc to ułatwi nam też pozyskiwanie sparingpartnerów, bo każdy chce grać z elitą. Zabiegamy o to, aby w sierpniu odbyło się zgrupowanie zakończone co najmniej dwoma meczami towarzyskimi. Później, w listopadzie, weźmiemy udział w silnie obsadzonym turnieju. Chcemy to zrobić w Sosnowcu z udziałem wyłącznie zespołów sklasyfikowanych wyżej od nas. Ile wart jest awans do elity? Myślę tutaj o ekwiwalencie reklamowym, czyli potencjalnym zarobku od sponsorów, gdyby było ich wokół związku wystarczająco dużo. - Staraliśmy się sprawdzać to na bieżąco. Ostatnio pozyskałem z Instytutu Monitorowania Mediów informacje, według których ekwiwalent reklamowy za same mistrzostwa w Nottingham to 25 milionów złotych. Ogromna kwota. Zapraszam w związku z tym potencjalnych sponsorów do współpracy z nami, bo nie ma co ukrywać, że bez nich nie będziemy nigdy stanowić o sile w hokeju. Jakie są wasze potrzeby? - Potrzebujemy dwóch głównych stabilizatorów. Pierwszy to nasze kadry narodowe - wszystkie, ale ze szczególnym uwzględnieniem reprezentacji seniorskiej mężczyzn. Ona jest solą tej dyscypliny, choć nie zapamiętamy też o kobietach i juniorach. Mamy w sumie sześć drużyn i chcielibyśmy je wszystkie przekazać pod opiekę sponsora. Drugi filar stabilizacyjny to natomiast liga. Uważamy, że powinna nadal się rozwijać i profesjonalizować. Abstrahując od sportu - czy kłótnie o wynagrodzenia pomiędzy zawodnikami a poprzednim zarządem związku to temat już definitywnie zamknięty? - Wszystko jest już zakończone, a najlepiej świadczy o tym fakt, jak nasza reprezentacja zagrała na mistrzostwach. Ten etap mamy na szczęście za sobą. Chciałbym, aby chłopcy byli lepiej wynagrodzeni za sukces i to zabiegamy. Nie jest łatwo, ale oni dobrze to rozumieją. Nie dostali dotychczas premii? - Związek jest bankrutem, więc trudno mówić o premiach. Walczymy ewentualnie o jakieś nagrody z firm zewnętrznych. Z PKOl-u? - Być może PKOl, być może Ministerstwo Sportu. Na razie nie chciałbym o tym mówić, bo rozmowy wciąż się toczą. Do zrobienia jest generalnie sporo, bo zawodnicy powinni dostawać też regularne wynagrodzenie, a obecnie dostają kieszonkowe na kawę. Grając w elicie, chcemy to ustabilizować. Dajemy sobie na to ten rok. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia