Maciaś urodził się w Nowym Targu, ale hokejowe szlify zbierał w Czechach. Jako zawodnik HC Vitkovice został wybrany w drafcie przez kanadyjski klub Prince Albert Raiders z ligi Western Hockey League. Po roku gry za oceanem szanse Polaka na znalezienie się w drafcie NHL są całkiem realne, ale teraz Maciaś koncentruje się na przygotowaniach wraz z reprezentacją Polski do mistrzostw świata elity, które w maju zostaną rozegrane w Czechach. Piotr Jawor: Z jednej strony kandydat do gry w NHL, z drugiej ciągle jeszcze nastolatek. Miałeś obawy, czy w ogóle otrzymasz powołanie na zgrupowanie przed mistrzostwami świata elity? Krzysztof Maciaś: W tracie sezonu starałem się o tym nie myśleć, ale wiadomo, że z tyłu głowy coś tam się dzieje. Później jednak przyszedł kontakt ze sztabu i byłem już w miarę spokojny. Teraz wszystko w moich rękach i nogach, by pojechać na MŚ. Jak się czujesz, gdy nazywają cię kandydatem do gry w NHL? - Nie zwracam na to uwagi, draft to byłby dla mnie tylko dodatek. Teraz celem numer jeden jest wyjazd na mistrzostwa świata, choć draft na pewno będą oglądał, bo sporo moich kolegów i przeciwników będzie wysoko. Jak pojawi się moje nazwisko, to oczywiście będę zadowolony, ale szczerze? Nawet za bardzo nie wgłębiałem się w zasady draftu. Jak ci się żyje w Kanadzie? - Bardzo spokojnie. Tam, gdzie mieszkam, jest bardzo płasko, w ogóle nie ma gór. Jest tam też bardzo niskie zaludnienie, średnio chyba jeden człowiek na 1 km2. Życie płynie powoli. Nie ma żadnego tłoku, zamieszania. Nigdy nie widziałem tam korków na drogach! Spokojne, ułożone życie wokół bardzo życzliwych Kanadyjczyków. To mi bardzo ułatwiło odnalezienie się w nowych realiach Mieszkasz sam czy w internacie? - Nie, w Kanadzie wygląda to w ten sposób, że trafia się do ludzi, którzy chcą pomóc klubowi. Mieszkam u rodziny, gdzie mogę poczuć się jak jej członek. Są wsparciem, pomagają, gdy mam problem. Trafili mi się świetni ludzie - ojciec jest spikerem na naszych meczach, a zawodowo wykonuje zawód policjanta. Mama nie pracuje ze względu na problemy zdrowotne, więc zajmuje się domem. Bardzo mili ludzie, dużo czasu z nimi spędzam, wspólnie robimy wiele rzeczy. A ich dzieci? - Mają, ale to już dorośli ludzie, ponad 20- i 30-letni. Już z nimi nie mieszkają. Odpowiada ci taki układ? - Tak, jest dużo lepiej i łatwiej niż np. mieszkając w hotelu, gdzie wszystko trzeba samemu załatwić. A tu nie muszę nawet chodzić po restauracjach, bo w domu zawsze coś na mnie czeka. To jest dużo lepsze. Ten system jest stworzony także dlatego, że relacje, które nawiązuje się z tą rodziną, później zostają na całe życie. Często nawet zawodnicy z NHL odwiedzają rodziny, u których mieszkali za młodu. Cały czas są w kontakcie. To są piękne historie. W czym jeszcze pomaga klub? - Niemal we wszystkim. Mamy zapewnionych specjalistów niemal z każdej dziedziny - od psychologa po katechetę. Jest też dietetyk, czy trener przygotowania mentalnego. Pomoc jest wielka, mamy wszystko, czego potrzeba. Szczególnie dla ciebie MŚ mogą być oknem wystawowym, bo skauci właśnie tutaj łowią młode hokejowe perełki. - Chcę dać z siebie wszystko, ale przede wszystkim muszę tam pojechać. A jak to się uda, to od meczu do meczu, od zmiany do zmiany, będę dawał z siebie maksa. Muszę zrobić wszystko, by po MŚ na spokojnie sobie usiąść i powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co mogłem. Nie mogę mieć wyrzutów, że mogłem przyłożyć się do czegoś lepiej. Muszę dać 100 proc. "Kandydat do gry w NHL" - takie nagłówki bardziej cię mobilizują czy wywierają niepotrzebną presję? - Staram się nie zwracać na to uwagi i żyć swoim życiem. Wiem, że media są potrzebne, ale staram się na nich nie skupić. Mogą mnie nazywać jak chcą, a ja i tak wiem, jaka jest sytuacja i na tym się skupiam. Nie wierzę, że nie marzysz, by zagrać w NHL. - Każde dziecko zainteresowane hokejem ma taki cel, ale chciałbym go realizować krok po kroku. A na razie nie wiadomo, gdzie zagram w przyszłym sezonie. Jak ocenisz miniony sezon w Prince Albert Raiders? - Było nieźle. Miałem dobry początek, później nadeszła chwila przestoju, ale jakoś sobie z tym poradziłem i końcówka była najmocniejsza. Mogę być zadowolony z tego, jak reagowałem na sytuacje, które zdarzały się w trakcie sezonu. A jak się czujesz na zgrupowaniu reprezentacji? W końcu to grupa zdecydowanie starszych zawodników. - Bardzo dobrze, w sumie to też nie jest moje pierwsze zgrupowanie. Atmosfera jest bardzo dobra, panuje wzajemny szacunek i cieszę się, że mogę być częścią tej drużyny. Nie mam na co narzekać, pozostaje walczyć o wyjazd na MŚ. Rozmawiał Piotr Jawor