"Szkoda, że nie udało się wygrać. Bez względu na własne osiągnięcia zawsze najważniejsze są zwycięstwa drużyny" - powiedział Marleau. Sharks objęli prowadzenie po bramce Brenta Burnsa w 13. minucie, ale potem pięć goli z rzędu zdobyli Wild. Po ostatniej syrenie wszyscy zawodnicy zwycięskiej ekipy pogratulowali Marleau wyrównania rekordu. "To jest niesamowite, kiedy uznanie dla twojego wyczynu wyrażają nie tylko koledzy z zespołu, ale również rywale" - przyznał bohater wieczoru. Samotnym rekordzistą Marleau może zostać już w poniedziałek, kiedy Sharks zagrają na wyjeździe z Vegas Golden Knights. "Moja rodzina będzie wtedy ze mną, aby pomóc w świętowaniu. Ich obecność w hali to coś super wyjątkowego" - zdradził. Marleau w NHL gra od 1997 roku. Przez niemal całą karierę związany jest z Sharks. Z 1767 meczów tylko 172 rozegrał w barwach innych ekip. Na koncie ma 566 goli i 630 asyst, a także zdobyte z reprezentacją Kanady złote medale igrzysk w Vancouver (2010) i Soczi (2014). Nigdy jednak nie dane mu było sięgnąć po Puchar Stanleya. "To wciąż pozostaje moim celem" - podkreślił. Hat-trickiem dzień swoich 26. urodzin uczcił natomiast Paweł Buczniewicz. Rosjanin zdobył w sobotę trzy bramki, a jego New York Rangers pokonali we własnej hali New Jersey Devils 6:3. Buczniewicz wynik otworzył w ósmej minucie. W pierwszej tercji bramki dla Rangers zdobyli jeszcze Ryan Strome oraz ponownie Buczniewicz. Kiedy na początku drugiej części gry na 4:0 podwyższył Rosjanin Artemi Panaranin, wydawało się, że gospodarze odniosą łatwe zwycięstwo. Trzy kolejne gole był jednak dziełem Devils. Stratę zmniejszyli po trafieniach Michaela McLeoda, P.K. Subbana i Białorusina Jahora Szaranhowicza. Na więcej "Diabłom" Rangers jednak nie pozwolili. Najpierw pierwszego w karierze hat-tricka skompletował Buczniewicz, a następnie wynik ustalił Chris Kreider. Oba te gole padły po wycofaniu przez Devils bramkarza.