Światowe media obiegła przykra wieść o nagłej śmierci Matthew Perry'ego. Aktor, znany najbardziej z roli Chandlera Biga w serialu "Przyjaciele", został znaleziony martwy w swoim domu, w wannie. Śledczy z Los Angeles są oszczędni w udzielaniu szerszych informacji. Nie podano przyczyny zgonu. Przekazano natomiast, że na miejscu tragicznego zdarzenia nie znaleziono żadnych narkotyków ani śladów przestępstwa. Matthew Perry miał 54 lata. W swoim życiu zmagał się z wieloma trudnymi sytuacjami, w tym z uzależnieniem od substancji odurzających, o czym sam otwarcie opowiadał. Chciał, by jego historia była przestrogą dla innych. W 2019 roku nadużywanie opioidów doprowadziło u niego do pęknięcia jelita grubego. Niewielu wie, że Perry był związany nie tylko ze światem kina, ale i sportu. W swoich nastoletnich czasach był dobrze zapowiadającym się tenisistą z sukcesami na koncie. Wygrywał juniorskie turnieje, osiągał wysokie lokaty w zawodach w Kanadzie. Mówił o tym przed 11 laty w rozmowie z "Men's Health". "Za czasów Kanady i Ottawy byłem bardzo dobrym tenisistą. Gdy miałem mniej więcej 13 lat, już zajmowałem miejsca w krajowych rankingach. Potem, gdy miałem 15 lat, przeniosłem się do Los Angeles i to się skończyło" - opowiadał i dodawał, że doświadczenia z kortu i motywacja, jakich nauczył się, grając w tenisa, przełożyły się potem na jego aktorską zawziętość. A to nie wszystko. Burza wokół rywalki Igi Świątek przed WTA Finals, kibice wściekli do granic. "Oszustwo" Poruszające pożegnanie Matthew Perry'ego. "Był kimś więcej niż Chandlerem Bingiem" Matthew Perry uwielbiał nie tylko tenis, ale też inne sporty, przede wszystkim hokej. Był zagorzałym fanem drużyny Ottawa Senators. Klub umieścił teraz pożegnalny wpis na platformie X (dawniej Twitter). Dołączono do niego krótkie wideo z aktorem w roli głównej. Widać go na trybunach, wśród innych kibiców, uśmiechniętego od ucha do ucha. "Jesteśmy zasmuceni wiadomością o śmierci Matthew Perry'ego, jednego z najbardziej dumnych synów Ottawy i największego fana hokeja" - przekazano. Głos zabiera też kolega aktora, Robert Griffin III, były rozgrywający futbolu amerykańskiego, który przez lata występował w NFL, głównie w Washington Redskins. "Matthew Perry był kimś więcej niż Chandlerem Bingiem. Był tym, który stworzył 'Przyjaciół'. Przykro mi słyszeć o jego śmierci, ale jestem wdzięczny za wspomnienia, które nam pozostawił. Spoczywaj w pokoju" - napisał w mediach społecznościowych. Kilka godzin po upublicznieniu wiadomości o odejściu Perry'ego klub Los Angeles Kings uhonorował aktora w wyjątkowy sposób. Podczas meczu odegrano fragment piosenki z "Przyjaciół". Wideo dokumentujące wzruszający hołd trafiło do sieci. Ogromna tragedia. Hokeista zmarł po przecięciu gardła łyżwą, mecz przerwany