Radosław Kozłowski: - Początek sezonu był dla Ciebie bardzo dobry. Rozegrałeś pięć spotkań, a w meczu z Toruniem trener Dobosz ustawił Cię w pierwszej piątce. Kilkanaście minut później doznałeś ciężkiej kontuzji... Michał Kasperczyk, obrońca Aksam Unii: Pamiętam to jak dziś. Cóż, mogę powiedzieć? Miałem wielkiego pecha... Sama kontuzja była bardzo bolesna. Zdecydowanie najgorsze były pierwsze noce po odniesieniu urazu. Trzeba było spać na jednym boku, a każda próba zmiany pozycji kończyła się ostrym bólem. Potem zaczęły się żmudne konsultacje z lekarzami. Po serii badań wspólnie zdecydowaliśmy, że operację przejdę dopiero po sezonie. Zaleczyłeś uraz, myślami zapewne byłeś już przy powrocie do rytmu meczowego, ale lekarze wykryli w Twoim przełyku bakterie... - To znacznie opóźniło mój powrót na lód. Musiałem przyjmować silny antybiotyk, który sprawiał, że byłem zobojętniały. Czułem się źle, często miałem gorączkę i znów na jakiś czas musiałem odłożyć kij i łyżwy. Jak się teraz czujesz? - Wyniki badań przedstawiają się dobrze, ale czuję się dziwnie. Zakończyłem przyjmowanie antybiotyku i teoretycznie powinienem być w lepszej formie. Nie wiem, może mam jakiś dziwny organizm, bo dalej czuję się trochę zmęczony. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe stadium, a na play-off będę już gotowy do gry. Jednym z milszych aspektów jest to, że końcu powróciłeś na lód? - Nareszcie! Mam nadzieję, że w tym sezonie wykorzystałem już limit pecha. Trener mówił mi, że zagram już w spotkaniu ze Stoczniowcem Gdańsk, ale ostatecznie nie wystąpiłem w tym meczu. Ostatni raz zagrałem przeciwko TKH, teraz też wróciłem na mecz z Toruniem. Trener ustawił Cię u boku Miroslava Javina, jednego z najlepszych obrońców ekstraligi. - Mirek to najlepszy obrońca w lidze, bez dwóch zdań. Ma silny strzał z dystansu, dobrze gra ciałem. Na lodzie imponuje spokojem i dobrym przeglądem gry. Szerze mówiąc to ja mu tylko statystowałem (śmiech). Jak ocenisz swój występ po tak długiej przerwie? - Nic wielkiego nie pokazałem. Troszkę pojeździłem, wymieniłem kilka podań. Brakuje mi jeszcze silnego strzału, ale nie może być inaczej, bo gram z ortezą (aparat ortopedyczny stabilizujący staw barkowy - przyp. RK). Trochę utrudnia mi ruchy, nie mogę wysoko unieść ręki i wziąć porządnego zamachu, więc o silnych uderzeniach z linii niebieskiej mogę zapomnieć. Po zakończeniu sezonu przejdę operację, jest to już przesądzone. Rozmawiał Radosław Kozłowski CZYTAJ TAKŻE Zwycięstwo Aksam Unii na koniec rundy, kontuzja Jakubika. Film