Vladimir Vujtek przygodę ze słowackim hokejem zaczął udanie, od wywalczenia wicemistrzostwa świata na turnieju w Helsinkach, w 2012 roku. Ostatnie dwa MŚ mu się nie powiodły - Słowacy nie awansowali nawet do ćwierćfinału. Kontrakt Vujtka wygasa po turnieju. - Na 99 procent odchodzę - zaznaczył Czech. - Taka jest obecnie pozycja słowackiego hokeja - miejsca między siódmym a dziesiątym na świecie. Czasem się poszczęści zdobyć medal, tak jak przed trzema laty, ale ostatnie dwa turnieje były dla nas mniej udane - opowiadał na gorąco po porażce z USA (4-5) Vujtek. - Przed meczem z USA dowiedzieliśmy się, że nie mamy szans na awans. To było ciężkie zmotywować zawodników w takiej sytuacji. Zanim się ocknęliśmy, było 0-3. Po pierwszej tercji wróciliśmy do walki i postaraliśmy się o to, aby mecz był do końca dramatyczny - tłumaczył Vujtek. Minął się z prawdą, mówiąc, że Słowacja dogrywkę przegrała nieszczęśliwie, gdyż w każdym jej momencie dominowała ekipa USA. - Przegraliśmy nieszczęśliwie, po przypadkowym strzale - twierdził Vujtek. - Kluczowym meczem dla tego turnieju była ten pierwszy z Duńczykami. Prowadziliśmy 3-2, mieliśmy szanse na kolejne trafienie, a wtedy padł szczęśliwy gol dla Danii i tak zaczęły się nasze kłopoty - wspomina Vujtek. Bronił się kiepsko przed atakami dziennikarzy. - Słowacja nie ma się co równać potencjałem z wielkimi hokejowo krajami, które mają znacznie większy potencjał i jest z czego wybierać - rozkładał ręce Vujtek, a przecież w 2012 roku ten sam potencjał doprowadził do wicemistrzostwa świata. - Na tym turnieju na pewno nie zawiedli Dravecky i Janoszik, który debiutował na tak wysokim poziomie - chwalił ustępujący Vladimir. Jeszcze nikt na Słowacji nie wie, kto będzie nowym selekcjonerem. Z Ostrawy Michał Białoński