"Historyczne fiasko", "poniżająca porażka", "cios finką w plecy" - tak relacje z meczu tytułowały szwedzkie portale internetowe. Podkreślano jednak, że hokeiści "Trzech Koron" przegrali zasłużenie i "na własne życzenie", jakby lekceważąc i nie doceniając przeciwnika. Fińskie media z kolei oceniły zwycięstwo "Lwów" jako "mistyczny pokaz siły" i możliwości fińskiej duszy i zespołu, który skazany na pożarcie, a pokazał nadprzyrodzone siły i absolutny brak respektu dla utytułowanego przeciwnika. "Nasze waleczne lwy pożarły żywcem zabłąkane szwedzkie owce" - obrazowo skomentował dziennik "Iltalehti" i dodał: "Fińska - nazywana wiejską, bezzębną i bezimienną - drużyna ośmieszyła rozkapryszonych milionerów z NHL, zarabiających nierzadko po sto razy więcej niż nasi hokeiści. Można zapytać - za co im płacą?". Gazeta podkreśliła, że "to było prawdziwie sensacyjne zwycięstwo nad pewną siebie Szwecją, którego fińscy świadkowie przed telewizorami przecierali oczy, nie wątpiąc jednak ani przez chwilę w takie właśnie końcowe rozstrzygnięcie". Dziennik "Ila-Sanomat" ocenił: "To był istny thriller w Koszycach, w którym fińscy robotnicy z krajowych klubów bezlitośnie powalili na kolana rozkapryszone szwedzkie gwiazdeczki NHL". Szwedzkie gazety przyznają, że pastwienie się fińskich mediów nad pokonaną Szwecją jest niemiłe, lecz jak najbardziej uzasadnione. "W całej Szwecji, jak długa i szeroka, kiedy zegar po 'śmiertelnym ciosie' Sakariego Manninena zatrzymał się na 61:37, rozległ się narodowy jęk rozpaczy, a później zapadła grobowa cisza. W sąsiedniej Finlandii rozbrzmiał z kolei tak głośny zbiorowy okrzyk, że roznosząc się po wodach Bałtyku, był słyszalny też i u nas" - opisano nastroje w obu krajach. Szwedzki dziennik "Aftonbladet" stwierdził, że "była to porażka straszna i poniżająca, lecz ... sami jesteśmy sobie winni: zawodnicy, działacze, kibice, a zwłaszcza my, dziennikarze, którzy będąc nadzwyczaj pompatyczni i pewni siebie skazaliśmy Finów z góry na karę śmierci. Skazaniec pokazał jednak coś, z czym nie mogliśmy dać sobie rady". Dziennikarze "Expressen" nie ukrywali wściekłości pisząc, że "szwedzkie gwiazdy okazały się odpadami, które wpadły do fińskiej śmieciarki i zostały zmielone na proch". W "Dagens Nyheter" oceniono, że "na tak straszne fiasko aż szkoda papieru i czasu...". Komentatorzy kanału szwedzkiej telewizji SVT, transmitującego spotkanie, zauważyli, że naszpikowana gwiazdami NHL Szwecja nie mogła sobie dać rady z zespołem opartym na zawodnikach fińskiej ligi. Z kolei sprawozdawcy fińskiej telewizji YLE podkreślali, że Szwecji nie można traktować ze zbyt dużym respektem, ponieważ jej rozkapryszeni milionami dolarów zawodnicy gubią się w najważniejszych momentach. Selekcjoner reprezentacji Finlandii Jukka Jalonen ocenił natomiast po meczu, że jego zespół "może teraz wygrać z każdym, a Rosja w półfinale tylko na papierze jest straszna". Media przypomniały, że właśnie pod jego wodzą w 2011 roku i też na Słowacji Finlandia zdobyła złoty medal. W drugim półfinale Kanada spotka się z Czechami. Oba mecze - w sobotę. Zbigniew Kuczyński