ZOBACZ JAKIE REFORMY SZYKUJĄ W POLSKIM HOKEJU! Zamknąłem oczy i pomyślałem: którzy obcokrajowcy nadają kolorytu Polskiej Lidze Hokejowej. Nie znalazłem ich zbyt wielu. Na pewno Milan Baranyk, który już dawno - wzorem Martina Voznika - powinien mieć polskie obywatelstwo i trzej inni jego rodacy - Tomasz Jakesz, Frantiszek Bakrlik i Robin Bacul. Jest jeszcze w Cracovii Rosjanin z łotewskim paszportem Igor Bondarevs. Przy całym szacunku dla pozostałych "stranierich", ale polska liga może się bez nich obejść! Dobitnym dowodem na potrzebę ograniczenia obcokrajowców jest mistrz Polski - ComArch/Cracovia. Najbogatszego polskiego klubu teoretycznie powinno być stać na zatrudnienie zawodników ocierających się o NHL, czy ekstraklasę rosyjską. Tymczasem w "Pasach" najlepszym hokeistą i strzelcem jest Leszek Laszkiewicz, tuż za nim - bramkarz Rafał Radziszewski i brat Leszka - Daniel. Marek Badżo, czy Miko Skinari uzupełniali skład. Gdy na wschodzie otworzyli kurek finansowy, z dnia na dzień z Polski zniknęli wirtuozi pokroju Primy, Gusowa, Agiejkina, Alieksiejewów (Miszy z Unii i Saszy z Podhala), Siemieraka, Fatikowa, Szabanowa, Gawriljonoka. Ich miejsce zajęli występujący głównie na zapleczu ekstraklasy swojego kraju Czesi i Słowacy. Nie wpłynęli na wzrost poziomu ligi, bo nie mają wystarczających umiejętności. Doskonale wtopili się w ligową szarzyznę. Prezesi klubów PLH nie chcą słyszeć o obcinaniu limitu obcokrajowców. Wręcz przeciwnie, chcieli jego powiększenia, a nawet zniesienia. Mieli mocny argument - u podstaw Unii Europejskiej stanęła swoboda w wyborze pracodawcy i miejsca pracy i dla obywateli wspólnoty nie powinno być ograniczeń. Argument klubów: "Polscy hokeiści żądają takich pieniędzy, że wolimy zatrudniać obcokrajowców" jest jednak zupełnie chybiony. Hokej w Polsce jest na dnie piramidy z zarobkami. Kilka, kilkanaście razy więcej zarabiają nie tylko piłkarze i siatkarze, ale też koszykarze i koszykarki, szczypiorniści i szczypiornistki. Hokeiści natomiast żołądków mniejszych wcale nie mają. Jeśli mniej będzie przybyszów z zagranicy, Polacy w PLH muszą dostawać więcej, bo kluby się będą o nich biły. To uruchomi pozytywne zjawisko: młodzież nie będzie tak łatwo rezygnowała z kariery (jak kiedyś Mariusz Trzópek, Rafał Selega, czy Dariusz Zabawa), bo hokej zacznie wreszcie oznaczać nie tylko pasję, ale też intratną profesję. I nikt już nie dojdzie do wniosku, że bardziej opłaca się jeździć TIR-em w USA. ZOBACZ JAKIE REFORMY SZYKUJĄ W POLSKIM HOKEJU!