Borowicz, by przedstawić reprezentowane przez siebie środowiska przyjechał do Warszawy, gdzie spotkał się z dziennikarzami w Centrum Olimpijskim. - Bo z Warszawy lepiej słychać. To stolica, siedziba Ministerstwa Sportu i Turystyki, ale tu też kiedyś przyjeżdżaliśmy z drużyną Podhala Nowy Targ toczyć zacięte boje z Legią - wspominał selekcjoner kadry z igrzysk w Lake Placid. Związek istnieje tylko wirtualnie Wspomnienia nie były jednak tematem spotkania, a jeżeli się pojawiały to tylko po to, by przypomnieć, że dawniej polski hokej na lodzie coś znaczył i dało się wyszkolić świetnych zawodników. Obok Borowicza siedzieli znakomity przed laty hokeista Walenty Ziętara, trzykrotny olimpijczyk Gabriel Samolej. Był też przedstawiciel młodego pokolenia Krystian Dziubiński, zawodnik obecnej drużyny Podhala. W przeciwieństwie do dawnych mistrzów on nie miał powodów do miłych wspomnień, mógł tylko narzekać, bo taki jest obecnie obraz polskiego hokeja. Jest źle, a nawet bardzo źle. Brakuje systemu szkolenia, w PHL dominują zawodnicy z zagranicy, a Polski Związek Hokeja na Lodzie to organizacja w stanie upadku. - Związku nie ma, istnieje tylko wirtualnie - mówi były sekretarz generalny Marek Bykowski. Zasilani przez by-passy Jak do tego doszło tłumaczył Maciej Jachymiak z Komisji Rewizyjnej PZHL-u. - Związek utracił płynność finansową. Zadłużenie jest niewiadome, ale wiadome, że bardzo duże, sięgające kilkunastu milionów złotych. W związku z tym, że PZHL nie jest w stanie wypłacać pieniędzy, wszystkie pieniądze zajmowane są przez komornika. Związek od wiosny zeszłego roku praktycznie przestał istnieć - mówił Jachymiak. Związek jednak działa, przynajmniej formalnie. Znajduje źródła finansowania. Środki płyną jednak, jak to określił jeden z nowotarskich działaczy, za pomocą by-passów - przez Śląski Związek Hokeja na Lodzie i Polski Komitet Olimpijski. Ale jak są rozliczane te dotacje? Nie wiadomo. PZHL nie przedstawił do dziś sprawozdania za 2017 i 2018 rok. - Na zjeździe w czerwcu zarząd zapowiedział, że nie przedstawi sprawozdania finansowego. Biegły rewident stwierdził, że jest taki bałagan w papierach, że właściwie nie ma dokumentów, na podstawie których mógłby ocenić rzetelność sprawozdania - opowiadał Jachymiak. Tak naprawdę nie wiadomo, jakie są straty. Szkody są i to ogromne. PZHL nie był w stanie rozliczyć dotacji z MSiT-u i musiał je zwrócić. Na każdym kroku spotkać można brak transparentności. Organizatorem mistrzostw świata była Polska Hokej Liga w której 100 procent udziałów ma PZHL. Jak się rozliczyła? Trudno powiedzieć, bo brak rachunków. Konieczność wcześniejszych wyborów - Należy współczuć komuś, kto obejmie ten związek po obecnych władzach. Będzie miał ogromny problem - zapowiadał Jachymiak. Z kalendarza związkowego wynika, że wybory nowych władz miałby się odbyć w przyszłym roku. Czas ucieka, polski hokej marnieje. Nie ma co czekać. W przyszłym tygodniu odbywa się Zjazd Sprawozdawczy PZHL. - O ile się ten zjazd odbędzie najrozsądniejsze byłoby właśnie teraz przyjęcie wniosku o dymisje zarządu i rozpisanie nowych wyborów. Najprawdopodobniej zarząd się z tym nie zgodzi, bo ostatnia rzecz dla tych władz to dobro polskiego hokeja. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wystąpienie do ministra z przedstawieniem prośby o wprowadzenie Kuratora. Konieczna jest odnowa polskiego hokeja - powiedział Borowicz. Olgierd Kwiatkowski