Co roku zawsze coś szło nie tak. Jakieś potknięcie, jakaś wpadka zamykała Polakom drogę do awansu. Więcej, jeszcze rok temu biało-czerwoni hokeiści znajdowali się przecież w grupie B Dywizji I, co po rozszyfrowaniu tego skomplikowanego systemu oznaczało po prostu trzecią ligę światowego hokeja. Trzecią ligę w sporcie, który uprawia na serio tylko część państw świata. Polacy rywalizowali w 2022 roku z Estonią czy Serbią, a po zaledwie dwóch latach mają przystąpić do walki z potęgami światowego hokeja jak Kanada, USA, Czesi czy Skandynawowie. Pomogło wykluczenie Rosji i Białorusi, ale też polski hokej sam pomógł sobie wydobyć się z otchłani, w jaką wpadł po ostatnim spadku z elity przed 20 laty. Otchłani, która wydawała się go grzebać na lata. Wielka dziura w lodzie w środku Europy W zasadzie tak było, jako że musiało minąć całe pokolenie i nastać nowe, które nie zna rywalizacji polskiego hokeja z najlepszymi i może nie rozumie, jakim cudem w środku Europy znajduje się od lat taka wyrwa w lodzie. Wszyscy naokoło - kraje byłej Czechosłowacji, ZSRR, Niemcy, Skandynawowie, także Węgrzy mają hokej na światowym poziomie. Tylko Polska nie. Uporządkujmy więc fakty - w okresie międzywojennym polski hokej potrafił zajmować miejsca blisko podium mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. W 1931 roku Polacy w Krynicy byli na czwartej pozycji, jedynie za dwoma nieosiągalnymi reprezentacjami z Ameryki Północnej i Austrią, a przed Czechosłowacją czy krajami skandynawskimi. To wtedy mówiło się, że Czesi i Słowacy od nas uczą się hokeja, w którym wkrótce mieli stać się potęgą wielkiego formatu. Polska nigdy się nią nie stała, ale trzymała się ściśle czołówki światowej. Pierwszy spadek z elity w swych dziejach zaliczyła dopiero w 1959 roku, bita już wtedy okrutnie przez Czechosłowacją dwucyfrowo, aż 0:13. Przez lata mówiło się o polskiej kadrze, że jest "za słaba na grupę A (rozumianą jako elita), a za mocną na grupę B". Balansowała zatem na ich granicy razem z takimi ekipami jak Niemcy, Włochy, Francja, Szwajcaria, Austria, Norwegia i inne, to awansując, to spadając. Rok 1992 - upadek polskiego hokeja Przełomem był rok 1992, symboliczny koniec polskiego hokeja na pograniczu światowej czołówki. Wtedy Polacy po raz ostatni wystąpili na zimowych igrzyskach olimpijskich - w Albertville wygrali jeden, ostatni mecz z Włochami 4:1, dzięki czemu byli przedostatni. Kilka tygodni na mistrzostwach świata w rozpadającej się za chwilę Czechosłowacji doszło do kresu. Fatalne wyniki zwieńczyło 1:11 z Niemcami, zatem zespołem, z którym Polacy jeszcze niedawno podejmowali równą walkę. Polski hokej spadł i upadł na lata. Przemiany w Polsce, które ten drogi jednak sport zepchnęły na margines i przemiany w Europie, w ramach których zamiast Czechosłowacji i ZSRR powstało kilka nowych, odrębnych i silnych reprezentacji hokejowych (Czechy, Słowacja, Rosja, Łotwa, Kazachstan, Białoruś, w mniejszym stopniu Ukraina i inne) sprawiły, że polski zespół był coraz niżej notowany w świecie. Już nie na krawędzi elity, ale głęboko na jej zapleczu. Polska w elicie w 2002 roku. Kompromitacji nie było Ostatni awans do elity w 2001 roku był na tym tle łabędzim śpiewem. 21 lat temu Polacy po raz ostatni grali o stawkę z potęgami, ostatni raz mieli kontakt z wielkim hokejem. Nie wypadli aż tak źle. Z ekipami z innej hokejowej planety przegrywali, ale bynajmniej nie dwucyfrowo. Rezultaty 0:7 ze Słowacją czy 0:8 z Finlandią przy takie dysproporcji były do przyjęcia, porażka 0:3 z Ukrainą - już mniej. Gdy jednak Polska wygrała z Włochami 5:1, pokonała Japonię 5:2 i uległa Słowenii 2:4 okazało się, że głosy iż tylko się w elicie skompromitujemy pogromami nie miały racji bytu. Polska miała wówczas pecha, że na skutek zapisu regulaminu najsłabsza w elicie Japonia spaść nie mogła. Poleciały więc Włochy, no i Polska. Na długie lata. Teraz biało-czerwoni wracają i aż trudno sobie wyobrazić, jak duża będzie inwazja polskich kibiców na hale przyszłorocznych mistrzostw świata w pobliskich Pradze i Ostrawie w Czechach. To jednak będzie wydarzenie ogromnej rangi w polskim sporcie, a Polacy po raz pierwszy od tak dawna zagrają z najlepszymi. Może los przydzieli nam Czechów, Kanadyjczyków, Amerykanów - kto wie. Ze Stanami Zjednoczonymi i Szwecją nie graliśmy od 1992 roku, z Kanadą - od 1998 roku, z Czechami - od 2001 roku. Już to pokazuje wymiar tego awansu.