Hokeiści zaangażowali się w ten projekt szczerze i z oddaniem. - Też posiadam dwa koty, które zostały porzucone. Przekonałem się ile potrafią dać na co dzień miłości. Uważam, że lepiej jest adoptować takie zwierzęta niż kupować - mówi Jakub Michałowski, obrońca GKS Tychy. - Wszystkie akcje z GKS Tychy sprawiły, że w naszym schronisku zrobiło się więcej miejsca. Dla nas im mniej zwierząt w placówce, tym lepiej. Jest to przede wszystkim zasługa wyjazdu zwierząt na lód. Cała Polska usłyszała o naszych podopiecznych i teraz powoli ich ubywa - przyznaje Katarzyna Jasińska, z miejskiego schroniska dla zwierząt w Tychach. GKS Tychy: dla zwierząt, które zostały w schronisku, jest karma - Zawsze, kiedy odwiedzam schronisko, jest mi smutno. Widok porzuconych zwierząt jest poruszający i na pewno nie powinny się tutaj znajdować. Sam mam zwierzęta w domu i traktuje je jak przyjaciół - dodaje Mateusz Gościński, napastnik GKS Tychy.- Akcja spotkała się z bardzo pozytywnym odbiorem zarówno wśród naszych kibiców jak i fanów drużyn z innych części Polski - cieszy się Krzysztof Trzosek, rzecznik prasowy GKS Tychy. Obecni lokatorzy schroniska również... nie pozostali na lodzie. Każdy kibic, który na grudniowy mecz z Cracovią przyniósł specjalistyczną karmę kupił bilet w promocyjnej cenie 5 złotych, ale przede wszystkim pomógł podopiecznym schroniska. Hokeiści GKS Tychy osobiście przekazali właśnie kilkadziesiąt kilogramów pożywienia.