Rudolf Rohaczek świetnie przygotował zespół na finał, a tyszanie nie trafili z formą na najważniejsze mecze sezonu i chyba tylko cud może sprawić, że odwrócą losy finałowej rozgrywki. W pierwszych minutach drugiego starcia żadna z drużyn nie chciała ryzykować frontalnych ataków. Gdy w 5. minucie Cracovia musiała bronić się w osłabieniu, tyszanie ruszyli do przodu, ale koszmarny błąd przy wyprowadzaniu krążka z własnej tercji sprawił, że Leszek Laszkiewicz stanął oko w oko z Piotrem Jakubowskim, a najlepszy obecnie polski hokeista nie marnuje takich okazji. GKS szybko wyrównał po popisowej akcji Romana Szimiczka. Mistrz świata i były hokeista NHL przyjął krążek za bramką, "wziął na plecy" Piotra Sarnika, wyjechał przed bramkę i nie dał szans Rafałowi Radziszewskiemu. Gol poderwał tyszan do walki i mecz wreszcie nabrał rumieńców. Bramkarz "Pasów" bronił kolejne groźne strzały, a świetne zmiany dał czwarty atak Cracovii. Najpierw Piotr Kosidło wjechał z krążkiem za bramkę, idealnie dograł do Łukasza Rutkowskiego i Jakubowski musiał wyciągać gumę z siatki. Po chwili GKS pozwolił się skontrować, a Sebastian Biela wyłożył krążek Kosidle i goście prowadzili już 3-1. Cracovia zupełnie zdominowała GKS w drugiej tercji. Krakowianie punktowali gospodarzy, a ci nie dość, że nie mogli znaleźć sposobu na wypracowanie czystych sytuacji strzeleckich, to jeszcze z minuty na minutę tracili siły. Dwa strzelone gole w drugiej tercji nie odzwierciedlały przewagi "Pasów". Goście oddali 13 celnych strzałów, podczas gdy rywale zaledwie cztery. - Nie ma co się oszukiwać. Są lepsi - ocenił lider GKS-u Adam Bagiński po drugiej tercji w rozmowie z dziennikarką TVP Sport. - Musimy walczyć o honor. Trudno jednak myśleć o odrabianiu strat w trzeciej tercji, jeśli jest się znacznie wolniejszym od rywali. Cracovia szybko zdobyła kolejnego gola po kontrze - tym razem w sytuacji 2 na 1 podawał Mikołaj Łopuski, a strzelał Rafał Martynowski. W końcówce krakowianie nie grali już z taką koncentracją i tyszanom udało się nie przegrać pierwszej tercji w tegorocznych finałach. "Pasy" przystąpiły do finałowej rywalizacji z bonusem, a to oznacza, że potrzebują już tylko jednego zwycięstwa, by sięgnąć po złoty medal. Z kolei GKS musi wygrać cztery mecze. Trzeci mecz finału w czwartek o godz. 18 w Tychach. Gdyby były potrzebne kolejne spotkania, to zostaną rozegrane w Krakowie (13 marca, 20.15, 14 marca, 18) i Tychach (17 marca, 18). GKS Tychy - Comarch Cracovia 3-7 (1-3, 0-2, 2-2) Bramki: 0-1 L. Laszkiewicz (5. w osłabieniu), 1-1 Szimiczek - Paciga (8.), 1-2 Rutkowski - Kosidło (10.), 1-3 Kosidło - Biela (12.), 1-4 Dvorzak - Martynowski - Witowski (32.), 1-5 Sarnik - Piotrowski - Noworyta (38.), 1-6 Martynowski - Łopuski - Dvorzak (42.), 2-6 Witecki - Gonera (57.), 2-7 Słaboń - Piotrowski (59.), 3-7 Woźnica - Szimiczek (60.). Stan rywalizacji 0-2 (bonus - Cracovia, która potrzebuje już tylko jednego zwycięstwa, a GKS czterech). Kary: po 12 minut. Widzów 1800. GKS: Piotr Jakubowski - Michał Kotlorz, Tomasz Jakesz; Josef Vitek, Roman Szimiczek, Ladislav Paciga - Łukasz Sokół, Krzysztof Majkowski; Jakub Witecki, Adam Bagiński, Michał Woźnica - Sebastian Gonera, Marian Csorich; Paweł Banachewicz, Michał Garbocz, Radosław Galant - Łukasz Mejka, Artur Gwiżdż; Tomasz Maćkowiak, Mariusz Gurazda. Comarch Cracovia: Rafał Radziszewski - Patryk Wajda, Jarosław Kłys, Leszek Laszkiewicz, Damian Słaboń, Daniel Laszkiewicz - Łukasz Wilczek, Patryk Noworyta, Mikołaj Łopuski, Piotr Sarnik, Michał Piotrowski - Sebastian Witowski, Patrik Prokop; David Kostuch, Paweł Dvorzak, Rafał Martynowski - Konrad Guzik, Filip Szimka; Paweł Kosidło, Sebastian Biela, Łukasz Rutkowski.