Janusz Węgrzyniak mieszka w Nowym Targu - miejscowości, gdzie wszyscy mają coś wspólnego z hokejem: sami grają, mają w rodzinie hokeistę, kibicują Podhalu. Pan Janusz jest sędzia, do tego gra w amatorskiej drużynie Demony Nowy Targ. 3 marca występował na turnieju w Giżycku, stawką był awans do I dywizji Mistrzostw Polski Amatorów. Jego Demony grały przeciwko AKH Górale Nowy Targ. W drugiej tercji zakotłowało się pod jedną z bramek. Łyżwa przeciwnika tak niefortunnie trafiła w nadgarstek Węgrzyniaka, że przecięła tętnicę i ścięgna. Miał ogromnego pecha, bo łyżwa trafiła w niewielki fragment nieosłonionego ciała - między rękawicę a ochraniacz. I choć w tej sytuacji zabrzmi to trochę dziwnie, to później miał już tylko szczęście. Wielkie szczęście. Szczęście 1. Opieka. Momentalnie zajął się nim jeden z kolegów, który doskonale wiedział, co robić w takiej sytuacji. Gdy on próbował zatamować krwotok, inny zawodnik dzwonił po karetkę. I znów szczęście - przyjechała w miarę szybko, a dyżur miał akurat świetny fachowiec. Szczęście 2. Szpital. - Lekarze momentalnie się mną zajęli, bo zagrożone było życie. Już wtedy pielęgniarki mówiły mi, że mam szczęście, bo operację przeprowadzi doktor Rafał, świetny chirurg, którego nazywają tamtejszym "Znachorem". I miały rację, bo wygląda na to, że wszystko został świetnie zrobione, choć zagrożenie było duże, bo mogłem się wykrwawić lub mogła się wdać martwica - opowiada pan Janusz. Szczęście 3. Koledzy. Po operacji pan Janusz szybko mógł wrócić do domu, a tu po raz kolejny mógł liczyć na kolegów, którzy przywieźli go z drugiego końca Polski. Okazało się jednak, że to był dopiero początek przyjacielskich gestów. Koledzy z drużyny powiedzieli tylko: "niczym się nie przejmuj, masz wyzdrowieć i na tym się koncentruj", a sami wzięli się do działania. Zorganizowali zbiórkę, aukcje, dzwonili, podtrzymywali na duchu. Znajoma pielęgniarka do dziś zmienia opatrunki na obolałej ręce, a znajomi dopytują, czy czegoś jeszcze rodzinie nie potrzeba. Szczęście 4. Przeciwnicy. Drużyna AKH Górale zdecydowała o przerwaniu meczu oraz rezygnacji z walki o awans. "Serdecznie dziękujemy za takie zachowanie, gdzie nadrzędnym celem było życie i zdrowie człowieka, a nie wyniki sportowe. Czapki z głów" - napisała w odpowiedzi ekipa Demonów. To jednak nie było koniec. Gdy Podhale podejmowało GKS Tychy w ćwierćfinale play-off, koledzy pana Janusza zdecydowali się pójść z puszką także na sektor gości. Tam nie było wrogiego przyjęcia ani obojętnych spojrzeń, ale duża hojność i słowa wsparcia. Wielkie wsparcie dla Janusza Węgrzyniaka Czas na szczęście 5. Wygląda na to, że przeprowadzona w Giżycku operacja udała się. Pan Janusz szybko doszedł do siebie i dziś może ruszać już czterema palcami. Najgorzej wygląda sytuacja z kciukiem, bo jest zagipsowany i na dobrą sprawę nie wiadomo, jaki jest zakres jego sprawności. Pan Janusz wciąż się rehabilituje, a wkrótce czeka go wizyta u jednego z najlepszych chirurgów w Polsce. Po niej będzie wiedział więcej, ale jest gotowy na rehabilitację. Musi temu podołać, bo na co dzień pracuje fizycznie, a bez sprawnej prawej ręki będzie mu ciężko funkcjonować, o zarabianiu pieniędzy nie wspominając. - Ale jestem dobrej myśli, bo otaczają mnie dobrzy ludzie. Jestem wszystkim niezmiernie wdzięczny, bo od razu ruszyli mi z pomocą. Wspiera mnie całe hokejowe środowisko - ludzie których znam, i których nie znam. Jestem niezwykle zbudowany, nie potrafię nawet wyrazić tego w słowach - podkreśla. - Na uznanie zasługują też pozostałe drużyny z zamiejscowej ligi, z którymi rywalizujemy na co dzień. Mimo iż rywalizujemy, a niekiedy sędziuję mecze i nie zawsze się ze sobą zgadzamy, przyłączyły się do akcji i otaczają mnie pomocą. Pokazuje to, jak bardzo nowotarskie środowisko w sytuacjach kryzysowych potrafi się wspierać - dodaje. W internecie trwa zbiórka, która ma pomóc w rehabilitacji pana Janusza.