Czerkawski podkreśla, że Rosjanie będą szczególnie zdeterminowani po porażce w turnieju olimpijskim w Vancouver, gdzie w ćwierćfinale ulegli Kanadzie aż 3:7. W dwóch ostatnich mistrzostwach świata hokeiści Sbornej zdobyli złote medale. Kto jest pana faworytem w rozpoczynających się za kilka dni mistrzostwach świata? Mariusz Czerkawski: - Rosjanie. Mają wielki dług do spłacenia wobec swoich kibiców po wpadce, jaką były igrzyska w Vancouver. Dodatkowo zespół cementuje obecność świetnego Aleksandra Owieczkina, który dołączył do drużyny niemalże w ostatniej chwili, po sensacyjnym odpadnięciu jego ekipy Washington Capitals w pierwszej rundzie play off ligi NHL. Porażka w play off wyzwoli na pewno jeszcze większą motywacje Owieczkina w mistrzostwach świata. Kto obok Rosjan jest pana zdaniem pewniakiem do medalu? - Nie mam takiej drużyny. Walka będzie wyrównana. Zespoły nie przyjechały w najsilniejszych składach, bo trwa sezon NHL. Trudno powiedzieć jak wypadną Kanadyjczycy czy Amerykanie, którzy każdy wyjazd do Europy na mistrzostwa traktują praktycznie jak połączenie rywalizacji z wyprawą turystyczną, przyjeżdżają z rodzinami, zwiedzają... - Z kolei niektórzy Europejczycy mogą czuć się wypaleni po sezonie. Wiem, że w Szwecji, gdzie grałem, zawodnicy często rezygnowali z występu w mistrzostwach świata ze względu na zmęczenie i psychiczne i fizyczne. Mówili o tym otwarcie w mediach i to wytłumaczenie było przyjmowane. Nikt ich za to nie "linczował". Inaczej jest w Czechach czy na Słowacji. Dla tych drużyn - zawodników i ich kibiców mistrzostwa świata to zawsze prestiż i ogromne nadzieje na kolejny udany występ. Czy spodziewa się pan emocji porównywalnych z olimpijskimi na lodowiskach w Niemczech? Hokej nie jest tak popularny w tym kraju jak w Kanadzie. Niemcy kochają przede wszystkim futbol. - Trudno porównywać emocje igrzysk olimpijskich do mistrzostw świata. Nie tylko w odniesieniu do turnieju hokejowego. Przecież na co dzień sporty zimowe także nie przyciągają takiej uwagi kibiców z całego świata jak finały olimpijskie. Niemcy na pewno to zorganizują perfekcyjnie i myślę, że kibice też dopiszą. Hokej w Niemczech jest całkiem popularny, drużyna narodowa to profesjonalny zespół, mający kontakt z czołówką. Na meczu otwarcia Niemcy - USA, który zostanie rozegrany na stadionie piłkarskim w Gelsenkirchen, ma paść rekord publiczności i wierzę, że się to uda. A pan chciałby zasiąść na trybunach stadionu w Gelsenkirchen, być tym jednym z siedemdziesięciu kilku tysięcy kibiców? - Dla mnie to byłaby niespecjalna frajda... Tak naprawdę z takiej odległości wiele nie widać. Lepiej śledzić mecz na telebimie, których nie zabraknie w Gelsenkirchen. Dla kibiców na pewno będzie to jednak przeżycie. Do Niemiec tym razem na mistrzostwa się nie wybieram, ale z pewnością będę śledził mecze w telewizji. Mistrzostwa świata rozgrywane są co roku, co roku w tym samym terminie, gdy trwa walka w play off NHL. Czy taka sytuacja nie obniża ich rangi? - Nie. Świadczy o tym zainteresowanie kibiców, zysk finansowy. Termin wiosenny jest niezmienny i nie ma szans na jego zmianę ze względu na kalendarz ligi NHL i lig europejskich. Pewnie, że zawsze czeka się z większą niecierpliwością na imprezę, która odbywa się co dwa, cztery lata, ale nie widzę potrzeby rezygnowania z corocznych mistrzostw świata. Zawodnicy, ale także kibice mają już zakodowane, że co roku zwieńczeniem sezonu są mistrzostwa świata. Dla zawodników mistrzostwa to taki dodatkowy element motywacji w sezonie. Rozmawiała Olga Miriam Przybyłowicz