Pierwszy Polak w NHL zrezygnował z gry w mistrzostwach świata dywizji 1, solidaryzując się z Krzysztofem Oliwą w trakcie konfliktu pomiędzy nim a władzami PZHL. Zamiast do Chin, poleciał do Stanów Zjednoczonych. Ogląda Pan mistrzostwa? Nie mam tutaj takiej możliwości. Wszystkie mecze nagrywam, więc na pewno obejrzę je na spokojnie. Dlatego nie podejmuję się komentowania, mogę jedynie powiedzieć to, co słyszałem, a więc, że drużynie brakuje zadziorności, nie walczy z odpowiednim zaangażowaniem i że podobno styl gry nie jest za ciekawy. Porażka z Francją praktycznie przekreśla nasze szanse na awans. Myśli Pan, że w ogóle je mieliśmy? Trzeba patrzeć realnie, ale wiadomo, że przed mistrzostwami żaden trener czy zawodnik nie powiedziałby, że nie mamy szans, bo sam zamknąłby sobie drogę do Chin. Gdyby się jednak udało awansować, to czy nie zaciemniłoby to prawdziwego obrazu polskiego hokeja? Nie, bo każdy wie, jaka jest rzeczywistość. Potrzebne są duże zmiany, bo przykładowo związek uważa, że zawodnicy powinni grać lepiej, zawodnicy uważają, że związek powinien działać skuteczniej, z kolei związek uważa, że sponsorzy sami powinni się zgłaszać... Jakie ma Pan plany na przyszły rok? Jeszcze nie zdecydowałem, ale raczej pogram jeszcze przez rok. Jeśli chodzi o reprezentację, to zobaczę co będzie się działo po mistrzostwach. Chciałbym pomóc, bo trzeba przebudzić nasz hokej z okropnego snu, w który zapadł. Zacząć trzeba od... Problem jest szeroki, dotyczy wielu spraw, jak choćby szkolenia młodzieży. Nie można jednak zepchnąć kwestii reprezentacji na drugi plan, bo to sukces sportowy nakręca dobrą atmosferę wokół hokeja. Problemem numer jeden jest jednak praca nad poprawą jakości szkolenia w Polsce. W tym celu razem z Heńkiem Gruthem w lipcu ruszamy ze szkoleniem dla trenerów. Myślał Pan o wzięciu na swoje barki odpowiedzialności za polski hokej? Nie. Chcąc coś robić, trzeba się temu całkowicie poświęcić, a ja na razie nie mam takiej możliwości. Do tego potrzeba więcej ludzi. Chcę pomóc i chętnie to zrobię, ale nie w tym kierunku chcę iść w wieku trzydziestu pięciu lat. Rozmawiał Mirosław Ząbkiewicz