Na relację na żywo zaprasza INTERIA.PL! Podhale z formą, "Pasy" z bonusem Oba zespoły grały ze sobą w tym sezonie już osiem razy, "Pasy" przegrały tylko raz, dlatego finał rozpoczną z bonusem. To nie jedyny atut Cracovii. Sezon zasadniczy zakończyła na pierwszym miejscu w tabeli, więc dwa pierwsze mecze rozegra przed własną publicznością. Za "Pasami" przemawia także stabilność finansowa klubu i konsekwentnie od lat wzmacniana kadra. "Szarotki" po wycofaniu się generalnego sponsora z trudem wiążą koniec z końcem, dlatego już sam awans do finału jest dużym osiągnięciem. Jednak styl i wynik ostatniego starcia z GKS-em Tychy w półfinale zmienił nieco proporcję szans. Rozgromienie faworytów 6-0 to efekt rosnącej formy czy wyjątkowej mobilizacji w nowotarsko-tyskiej wojnie nerwów? - Forma rośnie - przekonuje jeden z liderów Wojasa Podhala Krzysztof Zapała. - A co do samego meczu z Tychami, to wreszcie zagraliśmy zdyscyplinowanie. Chyba po raz pierwszy w sezonie w jednym miejscu i czasie wszyscy byliśmy maksymalnie skoncentrowani i zdyscyplinowani. Wszyscy równo maszerują Po ostatnim meczu z GKS-em trener Milan Janczuszka dał swoim zawodnikom dwa dni na regenerację sił, a w ostatnich dniach mieli szykować się na Cracovię. - Na razie nie trenowaliśmy nic specjalnego na Cracovię, ale trener coś wymyśli. Niby wszyscy dobrze się znamy, ale zawsze można czymś zaskoczyć - twierdzi center Podhala. Według niego mocną stroną "Pasów" jest dyscyplina taktyczna. - Każdy wie co ma grać. Nikt nie wychyla się przed szereg, wszyscy równo maszerują. Poza tym potrafią dobrać taktykę pod konkretnego przeciwnika - ocenił jeden z najlepszych hokeistów polskiej ligi. "Kazek" ma w tym sezonie pecha - prześladują go kontuzje. Jego koledzy mają prawo czuć zmęczenie, bo w play offach rozegrali już dziesięć meczów. To o pięć więcej niż "Pasy". - Zmęczenie jest, ale rytmem meczowym budujemy formę. Cracovia jest wypoczęta, ale w przeciwieństwie do nas nieograna - argumentuje napastnik Podhala. Zmiana najlepsza dla kibiców Hokeistom Comarch Cracovii rosną brody, ale w play offach grają od święta. Energę Stoczniowca odprawili po dwóch meczach, a Pol-Aqua Zagłębie Sosnowiec po trzech. - Mam nadzieję, że nie wpłynie to nas niekorzystnie - powiedział trener "Pasów" Rudolf Rohaczek. - Taki jest system i nic na to nie poradzimy. Jedyne co mogliśmy zrobić, to wprowadzić więcej gry na treningach, ale wiadomo, że to nie to samo co prawdziwy mecz. Teoretycznie mieliśmy więcej czasu na taktykę, jednak wszystko okaże się podczas pierwszego meczu. Trener Cracovii przygotował coś specjalnego na Podhale, ale szczegółów nie zdradził. - Na pewno inną taktykę mielibyśmy na Tychy, a inną mamy na Podhale. Dokładnie przeanalizowaliśmy mecze z Podhalem i ćwiczyliśmy pewne schematy. Znamy się bardzo dobrze, ale hokej jest tak szybką dyscypliną, że zawsze można czymś zaskoczyć - przekonywał czeski szkoleniowiec, który zdobył już z Cracovią trzy tytuły mistrza Polski. W trzech z czterech ostatnich sezonów w finale Cracovia walczyła z GKS-em Tychy, teraz kibiców czeka krakowsko-nowotarski finał. Aż trudno uwierzyć, że pierwszy historyczny. - Obserwowałem mecze półfinałowe w telewizji. Raz grali jedni, a raz drudzy, ale w ostatnim spotkaniu grało tylko Podhale. To był mecz do jednej bramki. Podhale to dobra, poukładana drużyna. W rywalizacji z Tychami była lepsza kondycyjnie. Po latach gry z Tychami w finale mamy więc zmianę. Myślę, że dla kibiców to najlepsze rozwiązanie - ocenił Rudolf Rohaczek. CZYTAJ RÓWNIEŻ: Wielki finał - zobacz jak typują eksperci