"Pasy" już w czwartek rano lecą do Warszawy, gdzie przesiadają się na samolot do Rygi, a stamtąd już drogą lądową pojadą do Lipawy, która jest gospodarzem imprezy. Jeszcze tego samego dnia na tamtejszym lodowisku odbędą trening. Półfinał Pucharu Kontynentalnego zostanie rozegrany od piątku do niedzieli, a przeciwnikami mistrza Polski będą kolejno: Metalurgs Lipawa, Sokół Kijów i Red Bull Salzburg. Do finału, w którym są już zespół z Grenoble, organizator imprezy i białoruski Junost Mińsk, awansuje tylko zwycięzca. - Cieszymy się, że jedziemy na Łotwę, że zakwalifikowaliśmy się do tego turnieju. Chcemy tam zagrać najlepszy hokej. Nie ma presji, że mamy wygrać - powiedział Rohaczek. - Nikt nie jest kontuzjowany, zagramy na cztery piątki, wszyscy są w dobrej formie, dlatego jesteśmy w dobrych nastrojach - dodał Daniel Laszkiewicz. Według kapitana Comarchu Cracovii sukces, jakim jest awans do półfinału Pucharu Kontynentalnego, nie wszystkim był na rękę. - Większość osób źle nam życzy, co pokazał turniej II rundy w Krakowie - stwierdził. Poproszony o sprecyzowanie tego wątku mówił: - Związek nie chciał, byśmy awansowali, bo w terminarzu PLH tego nie uwzględniono przekładając spotkania, dlatego chcielibyśmy zrobić jeszcze większą niespodziankę i zakwalifikować się do finału. Przecież na tej imprezie nie reprezentujemy tylko naszego klubu, ale polski hokej. Ostatecznie wyjazdowe mecze "Pasów" w lidze z najbliższego weekendu przełożono - z Jastrzębskim KH GKS na 27 grudnia i z Wojasem Podhalem Nowy Targ na 29 grudnia. - Problem z tym mogą mieć nasze rodziny, żony czy kochanki - ze śmiechem o grze w okolicach świąt Bożego Narodzenia powiedział Daniel Laszkiewicz. - Gra w hokeja to nasza pracy i kiedy trzeba, to będziemy ją wykonywać - dodał. Gdyby przepowiednia kapitana Comarchu Cracovii o awansie do finału Pucharu Kontynentalnego się sprawdziła, to w połowie stycznia będą musiały zostać przełożone spotkania również z Wojasem Podhalem i JKH GKS, tylko, że zaplanowane pod Wawelem. Terminów do nich na razie brak.