Przed sezonem drużyna przeszła rewolucję. W klubie liczyli na walkę o mistrzostwo Polski, tymczasem zespół nie zdobył nawet medalu. W tej sytuacji zdecydowano pożegnać się z kilkoma zawodnikami, w tym m.in. z Rafałem Radziszewskim i Damianem Słaboniem. - Ta drużyna się wyczerpała. To byli reprezentanci Polski, ze znanymi nazwiskami, tyle że nie grali. Formuła się wyczerpała i zespół trzeba było zmienić. W tej chwili mamy jednak problemy z pozyskaniem dobrych hokeistów. Polskich jest bardzo mało, więc wprowadzamy młodzież - zaznacza prezes Filipiak. W tej sytuacji Cracovia nie ma innego wyjścia niż szukanie zawodników za granicą. Szkopuł w tym, że choć rynek jest duży, to znalezienie na nim wartościowych graczy, którzy chcieliby grać w polskiej lidze, wcale nie jest proste. - Trener Rudolf Rohaczek jest trochę "obolały", jeśli chodzi o cudzoziemców i teraz bardzo starannie ich sprawdza. Była próba sprowadzenia bramkarza [Jasona Bacashihua], bo na papierze wyglądał bardzo fajnie. Przyjechał, w jednym meczu pokazał cuda, a potem... Chcemy odbudowywać zespół, bo trener Rohaczek pokazał, że potrafi wygrywać. Z naszej strony absolutnie nie ma odwrotu od hokeja - zapewnia Filipiak. Na razie Comarch Cracovia spisuje się jednak słabo. Drużyna zajmuje piąte miejsce w tabeli i nie zagra w turnieju o Puchar Polski. Prezes zapewnia jednak, że "Pasy" jeszcze nie składają broni i być może zespół przed play-off zostanie jeszcze wzmocniony. - Pracujemy nad transferami, ale trener Rohaczek nie chce się pomylić. To nawet nie chodzi o pieniądze, bo w hokeju sprawa jest prosta - w jednym tygodniu można zatrudnić, a za dwa tygodnie zwolnić zawodnika. Tyle że to tworzy w zespole złą atmosferę i śmiesznie wygląda, dlatego każdego gracza oglądamy z dwóch stron - zapewnia Filipiak. W tym roku Cracovię czeka jeszcze wyjazdowe spotkanie z Węglokoksem Kraj Polonia Bytom, a 2 stycznia podejmie JKH GKS Jastrzębie. PJ