Cracovia atakowała, ale była nieskuteczna. Nie miała miażdżącej przewagi, ale częściej zagrażała bramce. Wtedy liderowi zdarzył się faul i GKS grał w przewadze. Pewnie nic by z niej nie wyniknęło, gdyby "Pasy" nie zagapiły się przy zmianie. Na to tylko czekał eks-pasiak Grzegorz Piekarski, który tylko wyłożył "gumę" Robinowi Baculowi, a ten pojechał sam na Rafała Radziszewskiego i strzałem pod poprzeczkę nie dał mu szans. Wyrównać powinien w przewadze Patryk Noworyta, ale strzałem z metra nie był w stanie pokonać Arkadiusza Sobeckiego. To się zemściło. Za moment do tercji krakowian przedarł się rosły i silny jak dąb Adam Bagiński, po objechaniu bramki wycofał do Sebastiana Gonery. Nestor krajowych lodowiski uderzył po lodzie - "Radzik" zdołał tylko odbić krążek, więc Mariusz Jakubik z bekhendu wrzucił go do pustej bramki. Druga odsłona to ataki Cracovii i rzadkie odpowiedzi tyszan. "Pasy" strzelały, aż dźwięczało. Sobecki jednak nic sobie z tego nie robił. To wyciągnął parkana, to machnął odbijaczką, a czasem krążek jak muchę łapał do "raka". Strzelby z Krakowa rozkładały ręce. Na dodatek niespełna dwie minuty przed końcem tercji w zamieszaniu podbramkowym Bartłomiej Gawlina dopadł do "gumy" i wycelował między parkany Radziszewskiego. Trener Rudolf Rohaczek nagle spochmurniał. W momencie uleciała z niego energia, której jeszcze przed chwilą miał pełno, dowodząc zespołem niczym Napoleon swą armią. W obozie tyszan przeciwnie - nastroje satysfkacji. "Dobrze panowie! Jeszcze niecałe dwie minuty do końca tercji". Podrażniona ambicja wyzwoliła u Cracovii wściekłość. Na sześć sekund przed końcem II części pod bandą doszło do starcia Sławomira Krzaka z Danielem Laszkiewiczem. Po chwili do kapitana "Pasów" przystawił się Artur Gwiżdż, więc w sukurs bratu podążył Leszek Laszkiewicz. Popularny "Gwizdek" wyzwał rywala na pojedynek, rzucając rękawice na lód. Wyzwanie to podjął tylko sędzia, nakładając na całą czwórkę kary. Daniel, który zadał dwa ciosy - każdemu z rywali po jednym musiał na dobre udać się do szatni (kara meczu). Mecz zakończył się po pół minucie III tercji. Katem "Pasów" był inny ich były gracz - Piotr Sarnik. W sytuacji sam na sam posłał "gumę" między parkany. - Przyznam szczerze, że spodziewałem się cięższej przeprawy - cieszył się z wygranej trener tyszan Wojciech Matczak. - Cracovia grała przyzwoicie, ale była nieskuteczna. Nadęty przez media balon o zwycięstwach w końcu musiał pęknąć. I jechaliśmy z zamiarem przebicia go. Pomógł nam w tym świetnie dysponowany Arek Sobecki. Bez niego nic by nie było z tego zwycięstwa. - Spodziewałem się większej walki z naszej strony, gry na większej szybkości. Na dodatek ułatwiliśmy rywalowi zadania, prezentując mu dwie pierwsze bramki - komentował opiekun "Pasów" Rudolf Rohaczek. - Sobecki bronił fantastycznie, ale kilka razy powinniśmy go pokonać. Jak się nie strzela nawet w takich sytuacjach, to trudno myśleć o wygranej. Michał Białoński, Kraków ComArch/Cracovia - GKS Tychy 0:4 (0:2, 0:1, 0:1) Bramki: 0:1 Bacul (5.59 Piekarski w przewadze), 0:2 Jakubik (11.58 Gonera, Bagiński), 0:3 Gawlina - Wołkowicz - Justka (38.17), 0:4 Sarnik (40.29 Proszkiewicz). Cracovia: Radziszewski - Csorich, Czerny (2), L. Laszkiewicz, Słaboń, D. Laszkiewicz (25) - Marcińczak, Dulęba, Piotrowski, Pasiut, Drzewiecki - Kuc, Noworyta, Hlouch (2), Badżo, Spirin - Kłys (2), Landowski, Witowski, Kowalówka, Dubel. GKS: Sobecki - Mejka, Jakesz (2), Sarnik, Garbocz, Proszkiewicz - Gonera, Śmiełowski (2), Wołkowicz, Justka, Gawlina - Piekarski, Sokół, Bagiński, Jakubik (2), Bacul (2) - Kotlorz (2), Gwiżdż (10), Krzak (4), Parzyszek (2), Matczak. Sędziował Maciej Pachucki z Gdańska. Widzów 1000.