Jagr rozegrał w NHL ponad 1200 spotkań, a na długiej liście jego sukcesów znajdują się między innymi dwa triumfy w Pucharze Stanleya. Jest wychowankiem klubu z Kladna, do którego po latach wrócił, przejmując w nim stery. W obecnym sezonie drużyna radzi sobie jednak słabo - zamyka tabelę Extraligi, a jakby tego było mało, aktualnie jest przetrzebiona przez wirusa, który sprawił, że kadra znajduje się w rozsypce. Jaromir Jagr wystąpił w meczu Extraligi Doszło do tego, że w niedzielnym meczu ligowym przeciwko Bili Tygri Liberec... nie miał kto grać. Do akcji postanowił więc wrócić legendarny hokeista, który ponownie założył łyżwy i został włączony do kadry drużyny. Spędził na tafli łącznie kilkanaście minut i okrzyknięty został najlepszym graczem ekipy. W przegranym 3:7 meczu zanotował dwie asysty. Sam zawodnik z kolei nie krył rozczarowania wynikiem. - Myślałem, że możemy sprawić niespodziankę. Mieliśmy swoje okazje, kilkukrotnie zamknęliśmy rywali, ale czegoś zabrakło - mówił. Z rozbrajającą szczerością przyznał też, że... nie jeździ na łyżwach zbyt dużo, ale w ofensywnej tercji "nie jest to tak niezbędne". Szef drużyny z Kladna odsłonił też kulisy swojego powrotu. - W piątek na treningu było dziesięciu zawodników, a w sobotę - dwunastu. Groził nam walkower, a ja nie chciałem, żeby tak się to skończyło. Jagr nie wykluczył przy tym, że wkrótce zobaczymy go na tafli ponownie. Wszystko zależy jednak od tego, jak wyglądać będzie sytuacja kadrowa drużyny.