Właśnie o takich spotkaniach polscy hokeiści będą opowiadali dzieciom i wnukom. A jeśli wytrwaliby do końca spotkania, to przez lata ich heroiczny bój wspominałby cały kraj. Gdyby hokejowe mecze trwały 30 minut, to zawodnicy Roberta Kalabera zostaliby narodowymi bohaterami. Niestety, w hokeja gra się dwa razy dłużej... Po niespełna trzech minutach wydawało się, że spełnił się sen każdego dzieciaka, który marzy o zostaniu hokeistą. Patryk Wronka znalazł się przed amerykańskim bramkarzem i przymierzył idealnie w okienko. Ale tak idealnie, że idealniej już się nie da i za moment zniknął w objęciach kolegów. Chwilę później Polacy zostali jednak brutalnie wybudzeni z pięknego snu, bo sędzia oznajmił, że wcześniej był spalony i bramkę anulował. Ponad osiem tysięcy polskich kibiców zaczęło gwizdać i buczeć, bo właśnie ktoś im podarował latami oczekiwany prezent, po czym brutalnie go odebrał. Kibice byli zawiedzeni, ale anulowanie bramki nie podłamało polskich hokeistów. W pierwszej tercji kompletnie nie było widać, którzy zawodnicy zarabiają miliony dolarów, a którzy tysiące złotych. Nie dało się też odróżnić, kto na co dzień zabawia tysiące ludzi w nowoczesnych halach, a kto goni za krążkiem w obecności garstki kibiców, często w obiektach, które lata świetności miała za PRL-u. Prawda jest bowiem taka, że za jednego zawodnika Stanów Zjednoczonych można byłoby kupić całą reprezentację Polski, a wszystkich polskich kibiców hokeja spokojnie pomieścić w hali Madison Square Garden. Mimo przepaści Polacy nie pękli. Atakowali bramkę Amerykanów, a rywale łapali kolejne kary. W pierwszej tercji Polacy grali w przewadze przez sześć minut, ale nawet tak dobra postawa nie sprawiła, by w końcu przełamali fatum gry w przewagach (ostatni raz Polacy w takiej sytuacji zdobyli bramkę ponad 100 dni temu). Hokeiści trenera Roberta Kalabera mieli sytuacje sam na sam z bramkarzem, oddawali soczyste uderzenia z dystansu, a po strzale Dominika Pasia słychać było tylko brzęknięcie obitego gumą słupka. Okazje mieli także zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych, ale amerykański naturalizowany bramkarz John Murray jakby chciał pokazać rodakom, że niesłusznie nie dali mu nigdy szansy w NHL. To właśnie Murray w drugiej tercji sprawiał, że długo utrzymywał się remis. Polski bramkarz bronił kapitalnie, jakby rozgrywał mecz życia. Amerykanie dominowali (w pewnym momencie w strzałach było 11:1), ale dzięki Marry’owi wciąż Polacy mogli marzyć o korzystnym wyniku. Murray niepokonany był przez połowę meczu, ale napór Amerykanów był coraz większy. W drugiej tercji oddali aż 25 strzałów i w końcu zaczęli trafiać. Najpierw Michael Kesselring umieścił krążek w siatce, a 43 sekundy przed końcem drugiej odsłony Brady Tkachuk wpadł wraz z krążkiem do polskiej bramki, ale sędziowie uznali, że gol został zdobyty prawidłowo. Hokeiści na przerwę zjeżdżali więc przy stanie 0:2, a sędziowie w akompaniamencie gwizdów i głośnych okrzyków "złodzieje". Trzecią tercję Amerykanie zaczęli od kolejnej bramki, ale gra Polaków nie posypała się. Dalej próbowali atakować i nagrodę dostali w 47. minucie. Grzegorz Pasiut jechał wprost na bramkarza, uderzył idealnie przy słupku i było 1:3. Później Amerykanie dołożyli jeszcze jedno trafienie, a cały mecz kończyli z niesamowitą liczbą 57 oddanych strzałów. Jutro Polacy zmierzą się z Niemcami (godz. 16.20), a w poniedziałek - prawdopodobnie w meczu o utrzymanie - zagrają z Kazachstanem. Z Ostrawy Piotr Jawor Polska - USA 1:4 (0:0, 0:2, 1:2) Bramki: 0:1 Kesselring (31. Tkachuk), 0:2 Tkachuk (40. Pinto), 0:3 Caufield (42. Tkachuk), 1:3 Pasiut (47. Wronka), 1:4 Caufield (50. Tkachuk). Polska: Murray - Kolusz, Wanacki, Fraszko, Wronka, Pasiut - Wajda, Kruczek, Michalski, Dziubiński, Urbanowicz - Górny, Dronia, Paś, Zygmunt, Maciaś - Kostek, Bryk, Wałęga, Łyszczarczyk, Krężołek. USA: Augustine - Jones, Werenski, Boldy, Gaudreau, Nelson - Hughes, Sanderson, Tkachuk, Caufield, Pinto - Petry, Vlasic, Zegras, Hayes, Farabee - Kesselring, Kunin, Eyssimont, Leonard, Brindley. Kary: 2 - 8. Widzów: 8935. MŚ Elity. Gdzie i kiedy oglądać mecze? Hokejowe MŚ Elity w Pradze i Ostrawie trwają od 10 maja. Następnymi rywalami Polaków będą: Szwecja (12 maja, godz. 20:20), Francja (14 maja, godz. 20:20), Słowacja (15 maja, godz. 20:20), USA (17 maja, godz. 20:20), Niemcy (18 maja, godz. 16:20), Kazachstan (20 maja, godz. 20:20). Transmisje będzie można oglądać na sportowych antenach Polsatu oraz w Polsat Box Go. Relacje na Sport.Interia.pl