Polska do meczu z faworyzowaną Szwecją, 11-krotnym mistrzem świata, przystępowała osłabiona brakiem Bartosza Ciury. Ten w dramatycznym meczu z Łotwą, przegranym po dogrywce 4:5, doznał złamania piątego palca u ręki. W jego miejsce trener Robert Kalaber desygnował do gry w parze z Marcinem Koluszem - Jakuba Wanackiego. Z kolei dodatkowe powołanie do kadry dostał Kacper Maciaś. W porównaniu do meczu z Łotwą w składzie na mecz zabrało Filipa Komorskiego. Jego miejsce zajął Patryk Krężołek. Poza składem znalazł się bramkarz John Murray. Miejsce w bramce zajął David Zabolotny, a jego zmiennikiem był Tomas Fucik. Kolejny thriller i znowu niespodzianka w "polskiej" grupie 8147:0. Gigantyczna przewaga na papierze Polska ostatni raz ze Szwecją grała w... 1992 roku. Wówczas obie ekipy spotkały się w MŚ i Trzy Korony wygrały 7:0. Do niedawna Biało-Czerwoni mogli pomarzyć o grze z takim rywalem, ale teraz grają w MŚ Elity po raz pierwszy od 22 lat i to stało się rzeczywistością. Szwedzi w pierwszym meczu w Ostrawie zagrali wyśmienicie. Pokonali USA 5:2. Dziennikarze ze Skandynawii byli zaskoczeni tym, jak zaprezentowali się Polacy w starciu z Łotwą. Biało-Czerwonych, którzy są najstarszą ekipą w MŚ ze średnią wieku 30,8, docenili też hokeiści ze Szwecji. - Zagrają swój najlepszy hokej, dlatego nie możemy ich zlekceważyć - mówił o Polakach Rasmus Dahlin, a Erik Karlsson podkreślał doskonałą jazdę na łyżwach naszych zawodników. O tym, jaka jest różnica w doświadczeniu obu ekip, niech świadczy fakt, że Szwedzi mają w składzie 18 zawodników z NHL, którzy w sumie rozegrali 8147 meczów w najlepszej lidze świata. Tymczasem w polskiej drużynie nie ma zawodnika, który miałby na koncie spotkania w NHL. W kadrze tylko Murray zagrał jeden mecz w AHL i to 15 lat temu. Mocny początek Polaków i dwa stracone gole Biało-Czerwoni odważnie rozpoczęli mecz i już w drugiej minucie przed wielką szansą stanął Dominik Paś, który przegrał jednak pojedynek sam na sam z Filipem Gustavssonem. Szwedzi dali się trochę wyszaleć Polakom, ale bardzo szybko zaczęli dominować. Grali niesamowicie szybko i dokładnie. W czwartej minucie padła pierwsza bramka. Piękną koronkową akcję wykończył Marcus Johansson. Chwilę później doskonałą okazję miał Marcin Kolusz, ale Gustavsson znowu świetnie interweniował. Po chwili akcja przeniosła się pod polską bramkę, gdzie pogubił się Patryk Wronka, wykładając krążek prosto na kij Lukasa Raymonda, a ten nie dał szans Zabolotny'emu. Wyrównana walka i stracona bramka Już na początku drugiej tercji z kontrą wyjechał Krystian Dziubiński. Przedarł się pod szwedzką bramkę, ale znowu Gustavsson zatrzymał "gumę". Chwilę później Kamil Wałęga wyłuskał krążek za bramką rywali i wystawił idealnie do Pawła Zygmunta, którego strzał obronił golkiper Trzech Koron. Te akcje Biało-Czerwonych poderwały polską publiczność, która tym razem mocno dopingowała naszych hokeistów. Polacy grali naprawdę, jak równy z równym. Przetrwali okres gry w osłabieniu, ale też nie potrafili wykorzystać gry w przewadze. Mimo dobrego okresu gry nasi hokeiści stracili bramkę po zaskakujący i piekielnie mocnym strzale Erika Karlssona. Po tym golu zawodnicy Kalabera zostali zepchnięci do głębokiej defensywy. Mimo tego Skandynawom nie udało się już pokonać Zabolotny'ego, choć znowu przyszło nam grać w osłabieniu po tym, jak na ławce kar wylądował Wałęga. Niesamowite trafienie Polaków Trzecia tercja zaczęła się fantastycznie dla Polaków. Alan Łyszczarczyk przejął krążek po błędzie Szwedów, a następnie zza bramki obił bramkarza Gustavssona i "guma" wylądowała w bramce. To była pierwsza bramka Biało-Czerwonych strzelona Szwedom od meczu na igrzyskach olimpijskich w Albertville w 1992 roku, kiedy to przegraliśmy 2:7. W końcówce spotkania Polacy opadali już z sił, ale nadal dzielnie stawiali czoła rywalom. Aż do momentu, kiedy na ławkę kar powędrował Kamil Górny, który dostał karę 2+2. Szwedzi w końcu wykorzystali grę w przewadze podwyższając wynik spotkania po strzale Andre Burakovsky'ego. Za moment na 5:1 podwyższył Erik Karlsson. Polacy też mieli jeszcze swoją szansę, bo grali w przewadze. Niezłą okazję miał Fraszko, ale Szwedom udało się zakończyć grę w osłabieniu bez straty gola. Teraz Polaków czeka dzień przerwy, a we wtorek zagrają z Francją (godz. 20.20) i to będzie szalenie ważny mecz. Która z tych drużyn wygra będzie bliżej utrzymania się w Elicie.Szwecja - Polska 5:1 (2:0, 1:0, 2:1)Bramki: Marcus Johansson (4, Victor Hedman), Lucas Raymond (7, Adrian Kempe), Erik Karlsson (33, Andre Burakovsky, 56, Victor Hedman w przewadze), Andre Burakovsky (55, Rasmus Dahlin w przewadze) - Alan Łyszczarczyk (43).Kary: 4 min. - 10 min.Strzały: 38:15Sędziowali: Michael Campbell (Kanada) i Michael Tscherrig (Szwajcaria)Widzów: 8425.Szwecja: Gustavsson - Karlsson, Hedman, Kempe, Eriksson Ek, Raymond - Brodin, Dahlin, Holmberg, M. Johansson, Burakovsky - Pettersson, Heed, Lundestroem, Zetterlund, Olofsson - Bengtsson, Grundstroem, L. Johansson, Froeden - Friberg. Polska: Zabolotny - Kolusz, Wanacki, Wronka, Zygmunt, Pasiut - Wajda, Kruczek, Michalski, Maciaś, Dziubiński - Górny, Bryk, Fraszko, Paś, Łyszczarczyk - Kostek, Dronia, Wałęga, Urbanowicz, Krężolek. MŚ Elity. Gdzie i kiedy oglądać mecze? Hokejowe MŚ Elity w Pradze i Ostrawie trwają od 10 maja. Następnymi rywalami Polaków będą: Francja (14 maja, godz. 20:20), Słowacja (15 maja, godz. 20:20), USA (17 maja, godz. 20:20), Niemcy (18 maja, godz. 16:20), Kazachstan (20 maja, godz. 20:20). Transmisje będzie można oglądać na sportowych antenach Polsatu oraz w Polsat Box Go. Relacje na Sport.Interia.pl. Z Ostrawy - Tomasz Kalemba, Interia Sport