Najwyraźniej trener Robert Kalaber jeszcze w strefie wywiadów przeżywał mecz ze Słowacją. W końcu rywalem Polaków byli krajanie szkoleniowca naszej kadry. Dziennikarze nie zadali niestosownego pytania i nawet docenili bardzo dobrą grę Biało-Czerwonych w drugiej i trzeciej tercji. Mimo tego Kalaber był mocno "elektryczny". Wszystkiemu przysłuchiwali się słowaccy dziennikarze, którzy razem z polskimi rozmawiali z trenerem polskiej kadry. Polski bramkarz padł jak rażony. Wiadomo, co się stało Robert Kalaber: Czasami jestem wami rozczarowany Ten mecz miał różne oblicza. W pierwszych 10 minutach rywal nas zdominował, ale potem przyszedł okres świetnej gry reprezentacji Polski. Na koniec znowu były stracone dwa gole. Jak pan oceni ten mecz? Robert Kalaber: - Jak to dwa gole? Czasami jestem wami rozczarowany. Gramy przecież przeciwko drużynie, która ma kilku zawodników z NHL. Sam Tomas Tatar gra tam kilkanaście lat, a największą gwiazdą tej ligi jest Juraj Slavkovsky, a wy jesteście rozczarowani. Nie rozumiem tego. Trenerze, tu nikt nie mówi o rozczarowaniu. - Przeciwnik ma swoją jakość. Grali swoje i byliśmy pod ich presją. Nie upilnowaliśmy ich i popełniliśmy błędy. Przeciwnik, który gra na takim poziomie, wykorzystał to. Po prostu brakuje nam doświadczenia w grze z takimi drużynami. Przecież przed dwoma laty graliśmy z Serbią. Teraz jesteśmy w Elicie i w ciągu pięciu dni rozgrywamy czwarty mecz na wysokim poziomie. To jest niesamowita różnica. Słowacja miała wolne przed starciem z nami. Muszę pogratulować mojej drużynie za to, jak zagrała. Brakowało nam jednak doświadczenia i szczęścia w wykończeniu akcji. Popełniliśmy błędy, ale te robi każda drużyna. Musimy się jednak nauczyć wykończenia akcji pod presją rywala. Do tego trzeba dodać, jaki bramkarz grał przeciwko nam. Gdzie w polskiej lidze są tacy bramkarze, jacy bronią przeciwko nam? Tego się nie da oszukać. To jest proces, który musi potrwać kilka lat. Chłopaki muszą okrzepnąć. Przydałoby im się więcej gry w mocniejszych ligach. Może Krzysztof Maciaś w NHL. Kiedy to wszystko połączymy z zawodnikami z naszej ligi, to możemy konkurować i wtedy przeciwko takiej drużynie zdobędziemy gola, a może nawet ich postraszymy. Druga i trzecia tercja była bardzo dobra w wykonaniu naszej drużyny, ale znowu brakowało wykorzystywania gry w przewadze. - I tu znowu mówimy o doświadczeniu. Kto wytworzy taką presję, jak tu, w polskiej lidze? W niej jest na wszystko czas. Można spokojnie rozgrywać krążek. Tutaj jedno złe podanie i krążek od razu trafia do naszej tercji. Przed meczem ze Słowacją odstawił pan Alana Łyszczarczyka. Skąd taka decyzja? - Po prostu rotujemy składem. Szanujemy siły, bo może być tak, że trzeba je będzie zachować na ten ostatni mecz. Alan miał kontuzję w czasie sezonu i może pomoże mu dłuższa przerwa na takim turnieju. Myślicie już o Kazachstanie? - Nie. Dla nas liczy się każdy kolejny mecz. Chcemy walczyć z każdym. Staramy się postawić każdemu rywalowi, ale brakuje nam skuteczności w wykończeniu akcji. Choćby w meczu ze Słowacją. Gdybyśmy strzelili jedną bramkę, od razu zrobiłoby się nerwowo. Może popełniliby wówczas błąd. Znakomity mecz rozgrywał Tomas Fucik. Co z nim? - Wygląda na to, że nic poważnego. To jakiś problem mięśniowy i liczę na niego w kolejnych spotkaniach. Będziemy go potrzebowali. Pomogliśmy mu w tym meczu i on pomógł też nam. Tak to musi działać. Drużyna musi się starać, żeby nie zostawał w sytuacji sam na sam, co stało się na początku meczu. Popełniliśmy tutaj błędy i byliśmy za wysoko. Tomek bronił bardzo dobrze i należą mu się duże brawa za to, jak nas trzymał w tym meczu. Dał nam szansę na to, żebyśmy mogli wywalczyć coś więcej. Kilkanaście dni teamu graliście ze Słowacją w Żylinie i przegraliście 1:6. Do tego rywal nie był jeszcze w pełnym składzie. Teraz trzymaliście ich na dystans i przegraliście 0:4. Gołym okiem widać postęp. - To efekt coraz większego naszego doświadczenia. Meczów z takimi rywalami właśnie potrzebujemy. Takich warunków nie można zaimprowizować na treningu. Jeśli chłopaki nie zagrają z takim rywalem, to nie przeżyją tego wszystkiego i nie podciągną poziomu. Trener widzi, jak ta drużyna rośnie z meczu na mecz? - Jestem zadowolony, ale szkoda tego meczu z Francją. Nie weszliśmy dobrze w ten mecz. Francja grała jak o życie. Gdyby z nami przegrała, to wtedy na 95 procent spadłaby z Elity. Przed meczem doszło do zamachu na Roberta Fico, premiera Słowacji. Co pan może powiedzieć? - Jesteśmy na mistrzostwach świata i nie wiemy, co się dzieje. Wiadomo jednak, co się dzieje na świecie. Jest wojna i są ataki. Trzymam kciuki za to, by było wszystko w porządku. Najważniejsze, żeby premier możliwie jak najszybciej wrócił do zdrowia. Nic więcej nie jestem w stanie powiedzieć. W Ostrawie - rozmawiali Tomasz Kalemba i Piotr Jawor, Interia Sport